36-latek, który wczoraj zabarykadował się z 4,5-letnim synem w pokoju mieszkania w kamienicy w Przemyślu (Podkarpackie), został przewieziony do szpitala. Dziecko po ponad sześciu godzinach negocjacji uwolnili policyjni kontrterroryści. Mężczyzna miał zakaz kontaktowania się z konkubiną.

Mieszkaniec Przemyśla trafił do szpitala, gdzie przebywa pod nadzorem policji - powiedziała dziś oficer prasowy przemyskiej policji Małgorzata Czechowska. Jak zaznaczyła, "trwają czynności zmierzające do ustalenia wszelkich okoliczności zdarzenia oraz powodów działania mężczyzny".

Mężczyzna nie ucierpiał podczas interwencji. Decyzja o umieszczeniu go na obserwacji zapadła ze względu na jego stan wzbudzenia. O tym, kiedy będzie możliwe jego przesłuchanie, zdecydują lekarze.

Dramatyczna akcja w Przemyślu

Wczoraj, przed godziną 15, 36-latek wszczął awanturę domową. Gdy przy ulicy Słowackiego pojawiła się policja, mężczyzna zabarykadował się z synem w pokoju. Mężczyzna nikogo do siebie nie dopuszczał i groził, że targnie się na własne życie - podała Czechowska.

Jak dowiedział się dziennikarz RMF FM Krzysztof Kot, krótkie rozmowy z ojcem chłopca wskazywały, że jest uzbrojony w nóż. Mężczyzna nie chciał się poddać dobrowolnie. Robił się coraz bardziej agresywny.


Po sześciu godzinach do akcji wkroczyli kontrrerroryści. Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Mężczyznę udało się zaskoczyć.

Chłopiec po przebadaniu przez ratowników medycznych, trafił pod opiekę matki.

Policja interweniowała w tej rodzinie kilkanaście razy.

Na razie nie wiadomo, dlaczego ojciec zabarykadował się w mieszkaniu z synem jako zakładnikiem. 

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Dramatyczna akcja w Przemyślu. Desperat zabarykadował się z dzieckiem