Dziś 5 nastolatków z gimnazjum w Gdańsku, którzy znęcali się nad swoją koleżanką, stanie przed sądem rodzinnym. Ten może przydzielić im kuratora lub umieścić w poprawczaku. Gdyby byli o dwa lata starsi za to przestępstwo groziłoby im do 12 lat więzienia.

Wczoraj dyrekcja gimnazjum inie nie pozwoliła na zapalenie znicza przed budynkiem. Uważam, że schody przed szkołą nie są miejscem do postawienia znicza. Tragedia nie dokonała się tutaj, dokonała się w domu rodzinnym - tłumaczy swoją decyzję Mirosław Michalski, dyrektor gimnazjum. Dziś znicze pojawiły się przed bramą wejściową. Tych zniczy dyrektor nie może usunąć. Obok zniczy ktoś położył białą różę.

Dzisiaj od rana z uczniami i nauczycielami rozmawiają psychologowie. Szkole pomaga Centrum Interwencji Kryzysowej. Psycholog Katarzyna Korpolewska uważa, że szkoła nie może służyć tylko do przekazywania wiedzy:

5 nastolatków napadło na Anię w piątek. W sobotę dziewczyna popełniła samobójstwo. Sprawa ujrzała światło dzienne dopiero wczoraj. Szkoła najprawdopodobniej chciała uniknąć problemu, dlatego dopiero we wtorek dyrektor poinformował kuratorium o samobójstwie. Twierdził wtedy, że to prywatna sprawa i nie ma związku z sytuacją w szkole. Dopiero następnego dnia w piśmie do kuratorium przyznał, że może być inaczej.

Do zdarzenia doszło, gdy w klasie nie było nauczyciela. Ania została rozebrana do naga przez czterech chłopców, piąty sfilmował ją telefonem komórkowym. Reporter RMF rozmawiał z kolegą Ani z klasy. Posłuchaj:

Najpierw zaprowadzili ją pod tablicę, gdy im się na moment wyrwała, złapali ją i rzucili na ławkę. Napastnicy zdjęli z niej ubranie, zaczęli dotykać w miejsca intymne, symulować stosunek płciowy, wulgarnie się wyrażali - poinformował Jarosław Sykutera z biura Prasowego KWP w Gdańsku.

Napastników bezskutecznie próbowały powstrzymać koleżanki Ani; 14-latce udało się w końcu wyrwać z rąk „kolegów” i uciec do domu. Wieczorem dziewczynka powiedziała koleżance, że do szkoły już nie wróci i że popełni samobójstwo. Dzień później rodzice znaleźli martwą córkę. Czy ktokolwiek w szkole czuje się winny, o tym w relacji Adama Kasprzyka:

Pozostaje pytanie, dlaczego w czasie lekcji w klasie nie było nauczyciela? Nauczyciela nie było, bo miał on się opiekować innymi dziećmi, które w tym czasie miały wystąpić na apelu z okazji Dnia Edukacji. Prosił o opiekę innego nauczyciela, który był w sąsiedniej sali - tłumaczy dyrektor szkoły i dodaje, że nie powinno być takiej sytuacji.

Na razie sprawcy przebywają w policyjnej izbie dziecka – tu będą czekać na rozprawę przed sądem rodzinnym. Wcześniej przez kilka godzin przesłuchiwała ich policja. Trzech z nich zatrzymano w szkole, a dwóch, którzy nie przyszli na lekcje – w domach. Wszyscy – podobnie jak Ania – pochodzą z Kiełpina koło Gdańska.

Gdyby chłopcy byli pełnoletni, groziłoby im do 12 lat więzienia. Sąd ma szeroki wachlarz możliwości, począwszy od upomnienia, poprzez dozór kuratora, a skończywszy na umieszczeniu w zakładzie poprawczym - mówią policjanci. Ich zdaniem dowody zebrane w sprawie są na tyle mocne, że chłopcy trafią do poprawczaka. Mogą tam pozostać do 18. roku życia, a potem mogą być przeniesieni do więzienia.

Wczoraj po południu przed dom rodziców Ani przyjechało pogotowie na sygnale. Rodzice dziewczynki doznali głębokiego szoku, przewieziono ich do szpitala. Dziś na miejscowym cmentarzu odbędzie się pogrzeb Ani. Wczoraj wieczorem sąsiedzi i znajomi zebrali się na mszy. Przyjść mieli także koledzy i koleżanki dziewczynki, ale jak relacjonuje reporter RMF FM, nie było widać młodych ludzi, wchodzących do kościoła. Nikt też nie chce rozmawiać z dziennikarzami.