Arkadiusz Ł. ps. "Hoss", który ma zarzuty związane z oszustwami metodą "na wnuczka" na łączną kwotę blisko 3 mln złotych, stawił się w środę wieczorem na jednym z poznańskich komisariatów w ramach dozoru policyjnego. Mężczyzna przez półtora roku ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości.

Arkadiusz Ł., zatrzymany pod koniec ubiegłego tygodnia na warszawskiej Woli, jest według śledczych pomysłodawcą jednej z najpopularniejszych metod oszustw - na tzw. wnuczka i liderem jednej z największych i najprężniej działających w Polsce i z terenu Polski grup zajmujących się tym procederem.

Prokurator wystąpił do sądu z wnioskiem o zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztowania na okres 3 miesięcy. Sąd Rejonowy dla Mokotowa w Warszawie nie uwzględnił jednak tego wniosku. Zastosował poręczenie majątkowe w wysokości 300 tys. zł i dozór policji.

Istniała obawa, że zatrzymany po ponad rocznych poszukiwaniach mężczyzna w związku z nieuwzględnieniem wniosku prokuratury o areszcie nie pojawi się na komisariacie - miał na to czas do północy w środę.

W środę wieczorem rzecznik prasowy wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak poinformował PAP, że Arkadiusz Ł. przybył na komisariat na poznańskich Jeżycach.

Mężczyźnie grozi 10 lat więzienia

Po zatrzymaniu 2 lutego Arkadiusza Ł. prokurator ogłosił mu zarzuty popełnienia, w ramach zorganizowanej grupy przestępczej, czterech oszustw metodą "na wnuczka" na łączną kwotę ponad 1,4 miliona złotych. Dodatkowo jest on także podejrzany o popełnienie szeregu oszustw popełnionych metodą "na wnuczka" na szkodę starszych osób zamieszkałych w Niemczech, Szwajcarii i Austrii, na łączną kwotę stanowiącą równowartość prawie 1,5 miliona złotych. Mężczyźnie grozi 10 lat więzienia.

Decyzję warszawskiego sądu ws. nieuwzględnienia wniosku o areszt skrytykował w poniedziałek minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Jak stwierdził, naraża ona na fiasko pracę śledczych z kilku krajów, którzy usiłowali go schwytać przez półtora roku.

A gdy to się w końcu udało, warszawski sąd puszcza go wolno. Taka decyzja jest niezrozumiała. Zapłacenie 300 tysięcy złotych poręczenia nie jest żadną gwarancją, że oszust znowu nie ucieknie i nie będzie nadal krzywdzić ludzi. Co to dla niego za suma przy około trzech milionach, które metodą na wnuczka wyłudził od bezbronnych ofiar - dodał Ziobro. Prokuratura złożyła już zażalenie do sądu na odmowę aresztowania mężczyzny.

Osobno, przed Sądem Okręgowym w Poznaniu w ub. roku rozpocząć miał się proces, w którym Arkadiusz Ł. odpowiadać ma m.in. za kierowanie grupą i organizowanie procederu oszustw "na wnuczka". Poszkodowanymi w tej sprawie są obywatele: Luksemburga, Niemiec i Szwajcarii.

Sprawa przeciwko Arkadiuszowi Ł. trafiła do poznańskiego Sądu Okręgowego w marcu 2016 r., ale "formalnie się nie rozpoczęła, nie został odczytany akt oskarżenia" - powiedziała w środę PAP Agnieszka Weichert-Urban z biura prasowego poznańskiego Sądu Okręgowego. Rozprawa została odwołana na wniosek obrońcy oskarżonego, a dwa miesiące później, pod koniec maja, SO przekazał sprawę prokuratorowi w celu uzupełnienia śledztwa. Postanowienie to zostało jednak uchylone przez Sąd Apelacyjny w Poznaniu.

We wrześniu, kiedy wyznaczony został kolejny termin rozprawy, "Hoss" nie pojawił się w sądzie ze względu na zwolnienie lekarskie potwierdzone przez lekarza sądowego. W listopadzie natomiast został złożony wniosek o uzgodnienie warunków ewentualnego, dobrowolnego poddania się karze przez oskarżonego.
Kolejna rozprawa, w styczniu tego roku, także się nie odbyła - ze względu na chorobę oskarżonego.

Oszuści w metodzie "na wnuczka" dzwonią do wytypowanej osoby podając się za jej krewnego. Informują ją o kłopotach zdrowotnych, finansowych i proszą o wsparcie. Manipulując rozmówcą, proszą o przekazanie kwoty przysłanemu "koledze", "znajomemu".

(mal)