Rząd szuka zabezpieczenia przed pozwami Powiernictwa Pruskiego. Chodzi o żądania zwrotu majątków zostawionych przez Niemców w Polsce po II wojnie światowej.

Musimy szukać możliwości zabezpieczenia czy obrony przed takimi roszczeniami, które mogą nie być zrealizowane teraz, ale w perspektywie dziesięcioleci, kiedy może się zmienić koniunktura nazwijmy to polityczno-prawna - tłumaczył wicepremier Ludwik Dorn.

Wcześniej premier Jarosław Kaczyński mówił, że chce, by niemiecki rząd oświadczył, iż roszczenia przesiedlonych nie mają żadnych podstaw w prawie niemieckim i unijnym. Zaznaczył także, że bez rozwiązania problemu niemieckich pozwów trudno będzie mówić o nowej unijnej konstytucji. Nie może być nowej Europy bez załatwienia tego typu spraw. (…) Nie może być tak, aby Polska wchodziła do tej bardziej skonsolidowanej Europy, kiedy na jednej trzeciej jej terytorium jest nie do końca ustabilizowana sytuacja własnościowa.

Jednocześnie premier zapowiedział także polską odpowiedź w sprawie pozwów, chodzi o nowe przepisy. W Ministerstwie Sprawiedliwości są już przygotowywane odpowiednie ustawy - wyjaśnił.

W grudniu 2006 r. Powiernictwo złożyło w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu pozew przeciwko Polsce. O zwrot majątków walczy 22 byłych mieszkańców tej części Rzeszy, która po wojnie znalazła się w granicach Polski. Roszczenia pięciu osób dotyczą Warmii i Mazur, a dokładnie nieruchomości w Olecku, Ełku, wsiach Tłokowo i Możne oraz Lidzbarku Warmińskim.

W tym ostatnim, 17-tysięcznym mieście, Felix Hoppe chce odzyskać najwięcej: działki pod sześcioma ulicami oraz domy. Dziś mieszka tam kilka tysięcy osób. Stoją tam m.in. bloki z lat 80., firma budowlana i zespół szkół.