Dziś mija 10 lat polskiego członkostwa w NATO. Sojusz, który przestał już być tylko organizacją obronną, liczy dziś 26 państw i przygotowuje się do pozamilitarnych wyzwań związanych także z globalnym ociepleniem i bezpieczeństwem energetycznym.

W tej chwili nasza waga w Sojuszu mierzona udziałem w misjach wojskowych jest spora i nie odbiega od innych. A to oznacza, że duże szanse na zostanie szefem NATO ma Radosław Sikorski. Na razie nie jest jednak faworytem. Jest nim raczej duński premier Anders Fogh Rasmussen. Popierają go Francja, Niemcy i Wielka Brytania, które podobno zawarły nieformalne porozumienie w tej sprawie.

Słabymi punktami Sikorskiego jest jego swoista zadziorność i przypisywana mu – antyrosyjskość. Francuzi i Niemcy uważają go za - uprzedzonego do Rosji. Niemcy pamiętają mu, że porównał porozumienie Berlina z Moskwą w sprawie Gazociągu Północnego do Paktu Ribbentop-Mołotow. Kolejną niepisaną umowa jest to, że szefa Sojuszu powinien mówić po francusku. Sikorski tego warunku raczej nie spełnia, co np. Paryż może wykorzystać przeciwko niemu.

Najwięcej przy wyborze szefa NATO mają do powiedzenia Stany Zjednoczone, ale one jak twierdził niedawno wiceprezydent Biden - nie mają jeszcze swojego kandydata. I popierają na razie kanadyjskiego ministra obrony. Według niepisanej umowy szefem NATO - powinien być jednak Europejczyk.