Senatorowie chcą weryfikować działania prokuratury w sprawie Krzysztofa Piesiewicza. Komisja regulaminowa chce, by na posiedzeniu 5 stycznia prokuratorzy osobiście wyjaśnili zamiar postawienia Piesiewiczowi zarzutów. Bez tego - jak mówi szef komisji Piotr Andrzejewski - nie będzie zgody Senatu na uchylenie immunitetu. Mimo, że Piesiewicz sam złożył wniosek w tej sprawie.

Krzysztof Piesiewicz owszem zrzekł się immunitetu, ale zrobił to ustnie. Dlatego aby formalnie ochrona przestała działać, musi wypowiedzieć się komisja regulaminowa. A ta - wbrew zapowiedziom - nie zajęła się w środę wnioskiem senatora. Jej członkowie przerwali posiedzenie, twierdząc, że zanim wyrażą opinię w tej sprawie, chcą poznać zdanie samego Piesiewicza. Zdaniem senatorów, polityk mógł się zrzec immunitetu pod wpływem opinii publicznej.

Jak mówi Andrzejewski senatorowie chcą sprawdzić, co do tej pory prokuratura zrobiła, by wyjaśnić wątek szantażu Piesiewicza. Dlaczego do tej pory nie został on przesłuchany jako świadek. Dlaczego dotąd głównym elementem jest stan faktyczny sfabrykowany przez szantażystów bez weryfikacji go stanowiskiem senatora Piesiewicza - pyta Andrzejewski.

Szef komisji - choć zapewnia, że nie chodzi o blokowanie prac prokuratury i obronę kolegi senatora - to sugeruje, że jego zdaniem prokuratura powinna poczekać ze stawianiem zarzutów za posiadanie narkotyków: Mieliśmy przypadki takie, że posła naszpikowano narkotykami, a później jak małpę wysłano go na posiedzenie. Sprawa immunitetu Piesiewicza ma wrócić w Senacie 5 stycznia. Zbierze się wtedy komisja regulaminowa i najprawdopodobniej pojawi się na niej sam senator Piesiewicz.

We wtorek Krzysztof Piesiewicz zawiesił członkowstwo w klubie parlamentarnym Platformy Obywatelskiej. Wcześniej zrzekł się immunitetu. Piesiewicz będzie przesłuchiwany w związku z aferą kokainową. Polityk utrzymuje, że był szantażowany przez dwie kobiety, które nakręciły filmy ukazujące go w kompromitujących sytuacjach. Kilka dni temu "Rzeczpospolita" podała, że w połowie października do jej redakcji zgłosiła się kobieta, która twierdziła, że "ma nagrania kompromitujące jednego z wpływowych senatorów Platformy". W piątek "Super Express" opublikował film, który ma być dowodem, że Piesiewicz nie dość, że posiadał narkotyki, to je zażywał.