Pielęgniarki ze szpitala w Bełchatowie podjęły decyzję o przerwaniu trwającego od ponad dwóch tygodni protestu. Siostry zrezygnowały również z podwyżki pensji, którą proponował im dyrektor placówki.

Nie chcemy tych pieniędzy. Jak pan dyrektor chce, to niech rozda te 170 złotych, które miał nam dać i powiedzieć, że inne grupy nie dostaną. Naszymi rękoma chciano zamknąć sześć oddziałów - powiedziała szefowa związku zawodowego pielęgniarek i położnych w placówce Iwona Darmach. Dziś przed bełchatowskim szpitalem odbyła się godzinna manifestacja pielęgniarek i popierających je związkowców z elektrowni i kopalni Bełchatów. Głównego dyrektora placówki nie było dziś w pracy. Do protestujących nie wyszedł też jego zastępca.

Pielęgniarki domagały się 700 zł podwyżki do pensji zasadniczej. Później zmniejszyły swoje oczekiwania o ponad 50 procent, proponując podwyżkę o 200 zł od marca i o kolejne 100 zł od 1 lipca. Dyrekcja szpitala zaoferowała pielęgniarkom 170 zł.