Od wczoraj w przygranicznym pasie granicznym z Białorusią, czyli w części województw podlaskiego i lubelskiego, obowiązuje stan wyjątkowy. Decyzja ta spotkała się z dużą krytyką ze strony opozycji. Dziś nie widzimy powodu, aby poprzeć rozporządzenie o wprowadzeniu stanu wyjątkowego w pasie granicznym z Białorusią - oświadczyli politycy PO. Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział natomiast, że "jeżeli jest prawdziwe zagrożenie, to głupotą jest brak współdziałania".

Dziś nie widzimy powodu, aby poprzeć rozporządzenie o wprowadzeniu stanu wyjątkowego w pasie granicznym z Białorusią - oświadczyli politycy PO Tomasz Siemoniak, Bartłomiej Sienkiewicz i Radosław Sikorski. Według nich rząd nie ma czystych intencji, skoro nie zwraca się o pomoc do agencji Frontex.

Posłowie KO zorganizowali konferencję prasową w sprawie kryzysu na wschodniej granicy i zarządzonego stanu wyjątkowego.

Według Sikorskiego "nawet na wojnach wydarzenia raportują dziennikarze". Z Afganistanu w latach 80. docierały informacje, co się dzieje, bo byli tam dziennikarze. Tym bardziej w czasach pokoju dziennikarze powinni informować, co się dzieje na polskiej granicy - mówił.

Europoseł zwrócił się też do prezydenta Andrzeja Dudy. Jak zaznaczył, prezydentura to nie tylko kibicowanie, "to poważna sprawa". Pana na granicy jeszcze nie było, to, że pan zamknie oczy przez wykluczenie dziennikarzy, nie oznacza, że problem zostanie rozwiązany - podkreślił.

Sikorski zaznaczył, że rząd nie wzywa do wsparcia swoich wysiłków na granicy powołanej do tego agencji Frontex, która ma siedzibę w Warszawie, a której obsada personalna i budżet zostały w nowej perspektywie finansowej UE zwielokrotnione. Agencji, która świadczy pomoc na rzecz Litwy i innych krajów, która ma wreszcie zdolności techniczne do stwierdzenia, jaki jest stan faktyczny na granicy - dodał polityk. 

Moje biuro kontaktowało się z tą agencją wczoraj i do wczoraj wniosek o udzielenie wsparcia nie dotarł - poinformował.

Według europosła, w ten sposób rząd albo powiela błąd Grecji, która miała kryzys graniczny, bo nie zwróciła się na czas do Frontexu, "albo rząd boi się obiektywnej informacji". Mając pewne doświadczenie w sprawach zagranicznych, wewnętrznych i obronnych, póki co nie widzimy z kolegami powodu, aby poprzeć ten wniosek (rozporządzenie - dop. red.) o wprowadzeniu stanu wyjątkowego - powiedział Sikorski.


Frontex. Co to jest?

Bartłomiej Sienkiewicz zwracał uwagę, że szef MSWiA Mariusz Kamiński w jednym z wywiadów "wyśmiewał się" z Frontexu. Tymczasem, dodał, Frontex jest instytucją stworzoną właśnie na taką okoliczność, jak obecna. Frontex jest systemem ratunkowym w sytuacji zagrożenia zewnętrznych granic Unii Europejskiej - zauważył poseł. Funkcjonariusze Frontexu z różnych krajów są w stanie wzmocnić granicę zewnętrzną UE w trybie alarmowym. W tym trybie pogranicznicy słowaccy osłaniają granice Litwy - mówił Sienkiewicz.

Jak podkreślił, Frontex nie tylko może pomóc w sytuacji zagrożenia, ale jego funkcjonariusze mają jeszcze jeden obowiązek: raportują o stanie zagrożenia granicy, by w razie czego dorzucić kolejne kontyngenty ludzi czy sprzętu.

Patrząc na to rozporządzenie o stanie wyjątkowym, jako były minister spraw wewnętrznych nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ono zostało skonfigurowane w jednym celu, żeby nie było żadnych innych oczu niż PiS nad granicą Polski - zaznaczył Sienkiewicz.

Jego zdaniem właśnie dlatego "minister Kamiński żartuje sobie z Frontexu", a także "elementem tego rozporządzenia jest zakaz działania mediów w tym kryzysie". Chodzi bowiem o wykluczenie dziennikarzy, a nie o efektywną ochronę polskich granic - oświadczył Sienkiewicz.

Przypomniał, że gdy wybuchła wojna na Ukrainie w 2014 roku przygotowano scenariusze na wypadek migracji dużej liczby ludzi, przy wykorzystaniu poligonów wojskowych. Te materiały gdzieś są w szafie. Mam wrażenie, że PiS robi wszystko, by usunąć świadków znad granicy, mam też wątpliwości co do efektywnej ochrony polskich granic przez rząd PiS - ocenił były szef MSW.

Brak dialogu z opozycją

Siemoniak zauważył, że w sprawie kryzysu granicznego rząd w żaden sposób nie podejmuje dialogu z opozycją parlamentarną. Tak jak choćby w 2014 roku, gdy po wybuchu kryzysu na Ukrainie Donald Tusk zaprosił liderów opozycji do KPRM, gdy był także prezes PiS Jarosław Kaczyński - podkreślił polityk.

Dziś takiego dialogu nie ma. Po zapowiedzianym na poniedziałek posiedzeniu Sejmu spodziewamy się tylko łajania opozycji, krzyków władz, propagandy, naznaczania - mówił Siemoniak. Jak ocenił, "wszelkie znaki na niebie i ziemi pokazują", że rozporządzenie o stanie wyjątkowym to działalność propagandowa. Pytamy, czemu wzorem Litwy nie został ściągnięty do Polski Zespół ds. zwalczania zagrożeń hybrydowych NATO? Dlaczego nie chcemy angażować sojuszników w problem, który dotyczy całej UE i całego NATO? - pytał poseł.

Według niego znamienne jest, że prezydent "nagle potrzebuje dwóch dni na analizę takiego wniosku, który jest podejmowany z rzekomymi zagrożeniami i rosnącą groźbą dla bezpieczeństwa Polski".

Zauważył też, że stan nadzwyczajny nie został wprowadzony w czasie pandemii, mimo istniejących przesłanek. Wprowadza się go dzisiaj "w atmosferze odartej z powagi" - podkreślił Siemoniak. A milion obywateli widzi prezydenta, który się świetnie bawi na meczu, pokazując, że sytuacja nie jest tak poważna, skoro można tak się zachowywać - zwracał uwagę poseł.

Bez dialogu z opozycją, bez przekazania w trybie niejawnym informacji, które być może znają tylko rządzący trudno znaleźć powody do popierania takiego działania - oświadczył Siemoniak.

Dopytywany, jak posłowie KO będą głosować ws. rozporządzenia o wprowadzeniu stanu wyjątkowego Siemoniak poinformował, że ostateczna decyzja zapadnie na poniedziałkowym posiedzeniu klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej. Dodał, że na dziś nie ma powodu, aby rozporządzenie ws. stanu wyjątkowego popierać, ale do poniedziałku sytuacja może się zmienić.

"Nie rozumiem braku konsultacji z opozycją w tej sprawie"

Na brak dialogu z opozycją zwracał uwagę również Władysław Kosiniak-Kamysz.

Nie rozumiem braku konsultacji z opozycją w tej sprawie. Jak w zeszłym roku zaczynała się epidemia COVID-19 i wszyscy byliśmy w kampanii wyborczej, a prezydent Duda zadzwonił i zaprosił na Radę Bezpieczeństwa Narodowego, to rzuciłem wszystko i przyjechałem. Premier zapraszał co tydzień na spotkania w tej sprawie, chciał współdziałania. Wówczas rządzący, w momencie zagrożenia mieli refleksję, że trzeba współdziałać - mówił w rozmowie z PAP w Grudziądzu lider ludowców.

Czemu więc dziś nie było takiej refleksji? Czemu przed podjęciem decyzji prezydent nie zaprosił liderów klubów parlamentarnych na konsultacje, na RBN czy jakiekolwiek spotkanie formalne bądź nieformalne? Czemu nie zebrała się komisja do spraw służb specjalnych, która by mogła w trybie oklauzulowanym poinformować naszych parlamentarzystów — przynajmniej jednego przedstawiciela — o tym, jakie są przesłanki do wprowadzenia stanu wyjątkowego? W uzasadnieniu tych przesłanek nie widać - zaznaczył.

Kosiniak-Kamysz dodał, że będzie jeszcze czekał na poniedziałkową informację premiera w tej sprawie w Sejmie. Zamierza się do niej odnieść w parlamencie i wówczas podjąć decyzję w sprawie głosowania swojej formacji politycznej w tej sprawie.

Nie możemy tylko na podstawie doniesień medialnych podejmować decyzji o pierwszym w historii III RP wprowadzeniu stanu wyjątkowego. Nie da się tego zrobić w tych okolicznościach w sposób rzetelny i prawidłowy - ocenił.

Z tych powodów jest on obecnie "sceptyczny wobec tej decyzji". Wygląda ona na działanie polityczne, a nie patriotyczne. Patriotyczne działanie to działanie we współdziałaniu. Polityczne polega na realizowaniu swojego interesu politycznego i wówczas w istocie, robi się to w pojedynkę - dodał.

Kosiniak-Kamysz zauważył, że jako lider jednej z partii parlamentarnych nie ma dziś wiedzy na ten temat szerszej niż ta, którą dostarczają samorządowcy z tamtego regionu oraz media. Nie mam wiedzy o charakterze poufnym, tajnym i ściśle tajnym. (...) Jeżeli było tajne posiedzenie Sejmu w sprawie maili, które wyciekły z Kancelarii Premiera, to czemu nie ma, chociaż komisji do spraw służb specjalnych? To jest traktowanie tej części społeczeństwa, a to większość, która głosowała na partie opozycyjne, w sposób lekceważący. To lekceważenie prawa do informacji. A jeżeli jest prawdziwe zagrożenie, to głupotą jest brak współdziałania - wskazał Kosiniak-Kamysz.

Stan wyjątkowy

Od czwartku w pasie granicznym z Białorusią, czyli w części województw podlaskiego i lubelskiego, zaczął obowiązywać stan wyjątkowy. Obejmuje on 183 miejscowości. Został wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta, wydanego na wniosek Rady Ministrów. Rozporządzenie prezydenta przewiduje wprowadzeniu na tym terenie m.in. ograniczenia dostępu do informacji publicznej, zakaz utrwalania za pomocą środków technicznych wyglądu określonych miejsc, obowiązek posiadania przy sobie dowodu osobistego.

Uzasadniając wniosek o wprowadzenie stanu wyjątkowego w pasie przygranicznym, rząd argumentował to sytuacją na granicy z Białorusią, gdzie reżim Łukaszenki prowadzi "wojnę hybrydową", używając do tego migrantów, a także zbliżającymi się manewrami wojskowymi Zapad. Wskazywano, że Polska musi zapewnić bezpieczeństwo swojej wschodniej granicy, która jest jednocześnie granicą UE.

Na obszarze obowiązywania stanu wyjątkowego dorośli muszą nosić przy sobie dokument tożsamości, a uczące się młodzież poniżej 18 lat legitymację szkolną. Obowiązuje również zakaz przebywania na tym obszarze innych osób niż mieszkańcy lub do tego uprawnieni. Zawieszono tam możliwość organizowania zgromadzeń publicznych oraz imprez masowych. Nie można również filmować i fotografować "określonych miejsc, obiektów lub obszarów".