Jest prawomocny wyrok w sprawie 24-latka, który używając własnoręcznie sfałszowanych dokumentów, podszywał się od lekarza radiologa. Sąd Rejonowy Poznań Stare Miasto skazał Radosława L. na rok i cztery miesiące ograniczenia wolności. Mężczyzna w tym czasie ma wykonywać prace społeczne, co najmniej trzydzieści godzin miesięcznie.

Poznański sąd uznał, że 24-letni dziś Radosław L. nie tylko samodzielnie sfałszował dokumenty uczelni medycznej we Francji i lokalnej izby lekarskiej, ale także usiłował podstępem wyłudzić od Wielkopolskiej Izby Lekarskiej zaświadczenie, które umożliwiałoby mu wykonywanie zawodu lekarza w Polsce.

Mężczyzna, według ustaleń sądu i prokuratury, mimo że pojawił się w dwóch poznańskich szpitalach i warszawskiej klinice pediatrycznej, to tylko przyglądał się pracy lekarzy i sam nikogo nie leczył. Gdyby do tego doszło, groziłby mu nawet rok bezwzględnego więzienia.

24-latek przyznał się i nie odwołał od wydanego w trybie nakazowym wyroku sądu.


Nie wiedział, gdzie leży wątroba

Radosław L. wiosną 2019 roku zgłosił się do poznańskiego szpitala im. Franciszka Raszei. Wykorzystał moment, w którym dyrekcja potrzebowała rąk do pracy w zakładzie radiologii. Poprzednia ekipa odeszła. Wprawdzie szpital krótko potem zatrudnił nowych pracowników, ale radiologów wciąż brakowało.

Mający wówczas 23 mężczyzna twierdził, że skończył medycynę, ale czeka na nadanie mu polskiego prawa do wykonywania zawodu. Posługiwał się dyplomem uczelni medycznej w Marsylii.

Nie zweryfikowano prawdziwości dokumentów, przyjęto go na staż. Wkrótce okazało się, że wiedza i umiejętności 23-latka budzą spore wątpliwości u współpracujących z nim lekarzy. W bardzo krótkim czasie lekarze powiedzieli mi, że on nie ma zielonego pojęcia, że nie umie nawet zrobić USG - opowiadał w rozmowie z naszym dziennikarzem dyrektor szpitala im. Franciszka Raszei.

Radosław L. tłumaczył, że we Francji wykonywał znacznie więcej badań diagnostycznych za pomocą tomografu komputerowego i rezonansu magnetycznego. Twierdził, że tam, gdzie studiował, wykorzystywano właśnie te metody, a zdecydowanie rzadziej USG czy RTG.

Radosław L. podczas swoich dyżurów zetknął się w sumie z kilkoma lekarzami. Części z nich opowiadał o swojej rzekomej edukacji we Francji, twierdząc, że w tamtejszym systemie oświatowym można zdać maturę w wieku 12 lat i znacznie szybciej zacząć studia.

Mężczyzna miał też twierdzić, że w wieku kilku lat wyemigrował nad Sekwanę wraz z rodziną, a swój rzekomy powrót do kraju argumentował sprawami prywatnymi.

Medycy, którzy współpracowali z 23-latkiem, zwrócili też uwagę na zaskakująco dobrą znajomość języka polskiego, bez akcentu. Kiedy jednak w rozmowach podczas badań poruszano tematykę medyczną - mężczyzna zaczynał się gubić.

Brakowało mu słów z terminologii medycznej, widać było też, że nigdy wcześniej nie trzymał w ręku sondy do badania USG. Miał też braki podstawowej wiedzy z anatomii. Szukał wątroby nie w tym miejscu, w którym ona się znajduje - mówi nam jeden z lekarzy, który zetknął się z 23-latkiem.


Opracowanie: