Krakowski sąd rejonowy skazał na karę 4,5 roku więzienia Piotra H., oskarżonego o napaść z nożem na klienta krakowskiego klubu, w wyniku czego napadnięty stracił prawą rękę. Oskarżony musi też zapłacić 150 tys. zł zadośćuczynienia dla swojej ofiary.

Do zdarzenia doszło w październiku 2014 r. przed klubem w centrum Krakowa. Na sali tanecznej klubu doszło do utarczki, po której pokrzywdzony wraz z innymi osobami został wyprowadzony na zewnątrz. Media podawały, że stanął w obronie koleżanki. Kiedy był na zewnątrz, podbiegł do niego Piotr H. z nożem i zadał mu kilka ciosów, przewracając go na ziemię i zadając kolejne.

Na skutek przecięcia tętnicy łokciowej doszło u napadniętego studenta do martwicy prawej ręki i ostatecznie lekarze musieli mu ją amputować. Z powodu przecięcia powięzi w biodrze miał on także problemy z chodzeniem.

Prokuratura oskarżyła Piotra H. o spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu realnie zagrażającego życiu ofiary, czego dopuścił się w recydywie, ponieważ był już wcześniej karany za zabójstwo. Oskarżone zostały także towarzyszące mu młode kobiety: Anna M. o to, że nie udzieliła pomocy rannemu, a Anna B. - że udzielała pomocy podejrzanemu w ukrywaniu się.

Sąd uznał, że nie udało się jednoznacznie ustalić przebiegu zajścia w klubie, "jego sensu, logiki ani jednoznacznych powodów ataku". Stwierdził jednak, że wina oskarżonego nie budzi żadnych wątpliwości. Jak podkreślił, nie ma kary, która byłaby sprawiedliwa dla ofiary, ale jedynie przebywając na wolności oskarżony może wypłacić swojej ofierze zadośćuczynienie.

Wymierzając karę czterech i pół roku więzienia i obciążając Piotra H. obowiązkiem wypłaty 150 tys. zł ofierze, sąd zaliczył oskarżonemu w poczet kary okres przebywania w areszcie. Ponieważ wyniosło to dwa lata i trzy miesiące, a więc połowę zasądzonej kary, sąd przychylił się do wniosku obrony i do czasu uprawomocnienia się wyroku zwolnił oskarżonego z aresztu.

Piotr H., który podczas ogłaszania wyroku nie mógł powstrzymać łez, a podczas procesu wielokrotnie przepraszał za to, co się stało i wyrażał ubolewanie, dziękował sądowi za "dobrodziejstwo" i zapewniał, że "zmieni swoje życie".

Sąd uniewinnił obie oskarżone, bo uznał, że nie ma dowodów ich winy.

Prokurator zapowiedział, że złoży zażalenie na postanowienie o zwolnieniu oskarżonego z aresztu.  

(abs)