Izba Morska w Gdyni wytyka błędy, ale nie orzeka kategorycznie o winie. Sześć lat po katastrofie polskiego jachtu "Bieszczady”, w której zginęło siedem osób - to już kolejne orzeczenie Izby.

Winnych trudno wskazać, ponieważ brakuje jednoznacznych zeznań świadków. Niepamięcią zasłaniają się jedyna ocalała z katastrofy żeglarka i marynarze z „Lady Elena” - jednostki, która mijała Bieszczady.

Żaden ze świadków nie potrafi stwierdzić, czy jacht był prawidłowo oświetlony. Izba nie była w stanie dociec, czy jednostki w ogóle widziały się przed katastrofą. Tym samym nie można orzec, czy błędnie wykonano manewry. Sędzia nie wskazał winnych, ale rodziny ofiar nie mają wątpliwości - oskarżają ocalałą sterniczkę „Bieszczad”, która ich zdaniem nic nie zrobiła, żeby ocalić resztę załogi. Oskarżenia kobiety domagają się od izby. Rodziny zapowiadają dalszą walkę. Sprawa „Bieszczad” wróci więc na wokandę.

Do tragedii doszło we wrześniu 2000 roku na Morzu Północnym. Polski jacht został staranowany przez tankowiec "Lady Elena" z Hong Kongu. Z całej załogi "Bieszczad" ocalała tylko jedna osoba.