25-letnia kobieta - porwana w czwartek w Białymstoku wraz z trzyletnią córką Amelią i uwolniona razem z dzieckiem wczoraj po południu - została późnym wieczorem przesłuchana w białostockiej prokuraturze, w obecności psychologa. Jak nieoficjalnie ustalił dziennikarz RMF FM Mariusz Piekarski, w swoich zeznaniach - a będą one kluczowe dla śledztwa - kobieta nie potwierdziła wersji o tym, jakoby dobrowolnie wsiadła z Amelką do samochodu porywaczy.

Trzyletnia Amelka i jej matka zostały uprowadzone w czwartkowe przedpołudnie na białostockim osiedlu Dziesięciny: dwaj mężczyźni siłą wciągnęli je do samochodu i odjechali. Służby odnalazły je - całe i zdrowe - w piątek po południu w Ostrołęce na Mazowszu.

Minioną noc matka i córka spędziły już - jak ustalił Mariusz Piekarski - w domu.

Policjanci zatrzymali dwóch mężczyzn podejrzewanych o udział w uprowadzeniu: w powiecie ostrołęckim zatrzymany został ojciec dziewczynki, mąż porwanej kobiety, drugiego mężczyznę ujęto w innym powiecie.

Obaj zatrzymani zostali dzisiaj przewiezieni do białostockiej prokuratury na przesłuchanie. Po południu rzecznik Prokuratury Okręgowej w Białymstoku prok. Łukasz Janyst poinformował o postawieniu ojcu Amelii zarzutu pozbawienia swojej córki i jej matki wolności.

Przed przesłuchaniem zatrzymanych mężczyzn prokuratura nie chciała zdradzać, co dokładnie powiedziała śledczym matka 3-latki, która zeznania złożyła już wczoraj późnym wieczorem.

Mariusz Piekarski nieoficjalnie ustalił, że 25-latka nie potwierdziła wersji o tym, jakoby dobrowolnie wsiadła z Amelką do samochodu porywaczy. Miała mówić o siłowym uprowadzeniu i o tym, że mężczyźni przekonywali ją, by w razie zatrzymania mówiła właśnie o dobrowolnej podróży.

O kolejnych zatrzymaniach w tej sprawie - jak donosi nasz reporter - nie ma na razie mowy.

Mediator przekonywał, że "pan Czarek nigdy, przenigdy nie stosował przemocy" wobec matki Amelki

Wersję wydarzeń mówiącą o tym, że 25-latka i jej córka dobrowolnie wsiadły z ojcem Amelii do auta, przedstawił w rozmowie z TVP Info mediator Marek Makara, który pracował przy sprawie na prośbę ojca trzylatki. W wywiadzie przekonywał, że sytuacja wyglądała zupełnie inaczej, niż przedstawiła ją prababcia dziewczynki, która powiadomiła policję o porwaniu.

Makara powiedział TVP Info, że Cezary - ojciec Amelki, który z mediatorem miał skontaktować się w czwartek - początkowo chciał przekazać matkę dziecka policji, a następnie udać się z córką w kierunku Niemiec.

W pewnym momencie doszło do dziwnego incydentu, gdyż człowiek, który był z panem Czarkiem - wynajęty przez niego jako ochroniarz, jakby zmienił front, zmienił zdanie, po czym zaatakował pana Czarka gazem - twierdził mediator.

Co wiemy z informacji od pana Cezarego: udał się z dzieckiem i matką w kierunku Łomży, gdzie zostali zatrzymani przez policję - kontynuował.

Makara przekonywał również, że 25-latka i jej córka nie zostały wciągnięte do auta ojca dziewczynki siłą - ale wsiadły do niego dobrowolnie - i że sprawcy nie mieli żadnych kominiarek ani masek gazowych.

Sytuacja została nagrana na komórkę przez kierowcę autobusu - oświadczył.

Mamy nagranie, gdzie matka sama normalnie rozmawia, przekazuje informacje, że jest z nią wszystko w porządku, że udają się do domu, do Niemiec. Pan Czarek przesyłał nam zdjęcia, że wszystko jest w porządku - mówił mediator.

Zapewniał, że "pan Czarek nigdy, przenigdy nie stosował przemocy psychicznej ani fizycznej" wobec swojej żony i że "jest to historia wymyślona przez babcię dziecka".

W rozmowie z TVP Info Makara twierdził, że matka Amelki mieszkała wcześniej z ojcem dziewczynki w Niemczech, ale - pod wpływem swojej matki, która nie przepadała za zięciem - wróciła do Białegostoku.

Opowiadał również, że ojciec dziewczynki przez długi czas walczył z systemem prawnym, by uzyskać opiekę nad nią, a "jego desperacja doprowadziła do siłowego odebrania dziecka, z czym nie mogliśmy się zgodzić". Musieliśmy tą akcję przeprowadzić tak, żeby nikomu nic się nie stało - oświadczył Marek Makara.

Do przedstawionej przez niego wersji wydarzeń policja odniosła się sceptycznie. Rzecznik komendanta głównego insp. Mariusz Ciarka podkreślał, że wszystko wskazuje na poważne przestępstwo.

Zatrzymuje się samochód, wyskakuje z niego dwóch mężczyzn, prawdopodobnie zamaskowanych, siłą wciągają szarpiące się z nimi kobietę i dziewczynkę do samochodu i z niewiadomych powodów te osoby odjeżdżają - opisywał.

Relacjonował, że sprawcy porwania przemieszczali się z Podlasia przez województwo warmińsko-mazurskie w kierunku Mazowsza, a zatrzymanie ich stało się faktem dzięki uruchomieniu Child Alertu: systemu natychmiastowego rozpowszechniania wizerunku zaginionego dziecka za pośrednictwem dostępnych mediów. W tej sytuacji Child Alert zadziałał: ktoś zobaczył i rozpoznał poszukiwaną dziewczynkę i jej matkę i powiadomił służby.

Co ciekawe, ojciec Amelki ukrywał się z nią i jej matką w lesie.