"Jesteśmy w każdej chwili gotowi do wypłynięcia na poszukiwania ORP Orzeł" - powiedział reporterowi RMF FM Kubie Kałudze rzecznik dowódcy Marynarki Wojennej Bartosz Zajda. Orzeł to polski okręt podwodny, który zaginął w 1940 roku. Marynarka Wojenna ma dane, z których wynika, że wrak zlokalizowany na dnie Morza Północnego, może być tym, który jest poszukiwany od lat.

Kuba Kaługa: Jakie są szanse, że okręt odnaleziony na dnie Morza Północnego, to jest ORP "Orzeł"?

Bartosz Zajda: Chcemy oczywiście, żeby to były jak największe szanse, ale zachowujemy duży dystans i dużo pokory. Przygotowujemy się w tej chwili do ekspedycji, na którą wyruszy okręt ratowniczy ORP "Lech", na pokładzie którego będą zaokrętowani nurkowie głębokowodni. Dobraliśmy najlepszych hydrografów z biura hydrograficznego Marynarki Wojennej, którzy na co dzień weryfikują wraki - nie tylko na Bałtyku, ale także na innych akwenach. Jesteśmy wyposażeni w bardzo nowoczesny sprzęt sonarowy, pojazdy podwodne. Należy mieć świadomość, że Morze Północne jest niezwykle trudnym akwenem do prowadzenia prac. Głębokość jest dosyć duża: 70 metrów. Tam występują prądy, pływy i załamania pogody, więc też mamy świadomość tego, że ta ekspedycja może nie przynieść jeszcze jednoznacznej odpowiedzi. Zdajemy sobie sprawę z tego, że to wcale nie musi być ORP "Orzeł".

A co przemawia za tym, że może to być ta legendarna jednostka?

Prowadzimy badania od wielu lat, ponieważ nasze okręty przechodzące przez Morze Północne, wielokrotnie eliminowały kolejne akweny, na których mógłby spoczywać ORP Orzeł. Nasi hydrografowie z biura hydrograficznego Marynarki Wojennej przeprowadzili ekspertyzę bazy danych hydrograficznych, będących w dyspozycji brytyjskich hydrografii. Mieliśmy dostęp do tych baz, które są sukcesywnie rozszerzane. I nasi hydrografowie analizowali, dokonywali selekcji poszczególnych wraków namierzonych przez brytyjską hydrografię na Morzu Północnym. I wyselekcjonowali jeden obiekt, którego charakterystyki sonarowe są zbliżone do "Orła": zwłaszcza jeśli chodzi o kształt tego obiektu, jak i o jego długość. Dlatego dowódca Marynarki Wojennej podjął decyzję, że nasz niszczyciel ORP "Czajka", który przez pierwszy kwartał tego roku operował w misji przeciwminowej na Atlantyku i na Morzu Północnym, dokona weryfikacji tego obiektu przy użyciu pojazdu podwodnego. A także zgromadzi materiał, który byłby potrzebny do dalszych analiz. Niszczyciel min to zadanie wykonał. Przygotował materiał filmowy obrazujący spoczywający na dnie Morza Północnego wrak. Ten materiał też nam nie dał żadnej jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy jest to ORP "Orzeł", czy nie, ale też nie wykluczył takiej możliwości. Dlatego po analizie tych danych przez biuro hydrograficzne Marynarki Wojennej, dowódca admirał Tomasz Mathea podjął decyzję o przygotowaniu kolejnego okrętu, przeprowadzeniu ekspedycji i badań podwodnych właśnie tego wraku.

W jaki sposób te badania będą się odbywać?

To oczywiście zależy od warunków pogodowych, które będą panować w rejonie. Cały czas monitorujemy pogodę i chcielibyśmy wejść w taki moment, który będzie sprzyjał prowadzeniu prac. Ale należy mieć świadomość, że na morzu tak, jak w górach, pogoda może zmienić się praktycznie z godziny na godzinę, z minuty na minutę. Na pewno będziemy używać urządzeń sonarowych, pojazdów podwodnych i przede wszystkim nurków głębokowodnych. Część wraku jest spowita sieciami, więc będzie niezwykle trudno, aby dojść do tych najbardziej charakterystycznych cech okrętu ORP "Orzeł".

Czego będą szukać nurkowie?

Mamy już opracowany cały scenariusz eliminacji poszczególnych faktów. Zaczniemy od potwierdzenia pozycji, uzyskania kolejnych obrazów sonarowych i wówczas na bieżąco będzie ta sytuacja analizowana tak, aby stopniowo wykluczać kolejne charakterystyczne cechy okrętu podwodnego ORP "Orzeł". Najbardziej jednoznaczną odpowiedz może dać odnalezienie napisu na okręcie czy też jego numer burtowy. Jeżeli uda nam się wprowadzić pojazd podwodny do wnętrza okrętu, to wówczas moglibyśmy szukać na przykład polskich napisów. To są takie elementy, które dają już wówczas jednoznaczną odpowiedź.

A czy te napisy są zarośnięte przez glony?

Spodziewamy się różnych scenariuszy. Bardzo pokornie podchodzimy do tej operacji z tego względu, że wielokrotnie prowadziliśmy działania nie tylko na Bałtyku, ale też na innych akwenach europejskich. Wiemy, że morze lubi bardzo utrudniać, czyli w ekstremalnie trudnych warunkach morskich może dochodzić do przerw na przykład w działaniu danego systemu. Może także nastąpić załamanie pogody. Okręt będzie zakotwiczony na bardzo długich łańcuchach kotwicznych, czyli będzie musiał tutaj zachować cały czas stabilną pozycję. Na Morzu Północnym będzie to niezwykle trudne. Także liczymy się z tym, że to może być pierwsza taka, ale nie ostatnia ekspedycja w to konkretne miejscu. I wcale nie musi dać jednoznacznej odpowiedzi. Śledzimy też wiele komentarzy w internecie i widzimy, że polskie społeczeństwo jest bardzo zainteresowane rozwiązaniem tej, chyba największej, zagadki polskiej floty z II Wojny Światowej. Chcielibyśmy bardzo tę zagadkę rozwiązać, przynajmniej jeżeli chodzi o miejsce spoczynku naszego okrętu. Jeżeli ustalimy, że to rzeczywiście jest ORP "Orzeł", to dla nas marynarzy i dla Marynarki Wojennej, jest to przede wszystkim miejsce spoczynku 60 marynarzy. To jest mogiła podmorska, to jest cmentarz. Zrobilibyśmy wszystko, żeby to miejsce godnie uhonorować i żeby je uchronić przed jakąkolwiek nielegalną eksploracją. A z taką należy się liczyć, bo ORP "Orzeł" przez wiele środowisk tzw. badaczy jest traktowany niemalże jak Titanic. Możemy mieć tutaj do czynienia z nielegalnymi aktami piractwa, czy próbami nielegalnej eksploracji tego obiektu.

Kiedy ORP Lech wyruszy?

Marynarka Wojenna jest już gotowa do przeprowadzenia tej operacji. Czekamy w tej chwili na dobrą pogodę i uzyskanie odpowiednich zgód dyplomatycznych ze strony brytyjskiej, ponieważ jest to wejście w strefę ekonomiczną Wielkiej Brytanii i są to działania związane z pracami podwodnymi. Wystąpiliśmy więc o odpowiednie zgody od strony brytyjskiej, aby przeprowadzić tę operację prawidłowo - nie tylko pod względem technicznym, ale jak najbardziej legalnie i oficjalnie.

Czy wniosek został już złożony?

Tak.

Jak szybko może przyjść odpowiedź?

Teoretycznie na odpowiedź należy czekać około 30 dni, takie są procedury międzynarodowe. Liczymy jednak, że ta zgoda będzie nam udzielona w jak najszybszym terminie. Jesteśmy w każdej chwili gotowi do przeprowadzenia tej operacji.

Jak długo może potrwać praca marynarzy tam, już na morzu?

Samo przepłynięcie do Morza Północnego zajmie nam około 2-3 dni. Na miejscu planujemy spędzić kolejne 3 dni, w zależności od warunków pogodowych. Powrót także zajmie około 2-3 dni. To wszystko jednak zależy m.in. od pogody i nie chciałbym tutaj prognozować czy spekulować. Musimy przede wszystkim rozpocząć zadanie. W pierwszej kolejności będą to prace sonarowe, takie prace sondażowe bez konieczności zakotwiczenia. Później bardzo trudny manewr ustabilizowania pozycji okrętu i dopiero wtedy możemy rozważyć zejście nurków głębokowodnych już na dno Morza Północnego, tam gdzie zalega wrak.

To jest głębokość licząca około 70 metrów. W jaki sposób nurkowie będą schodzić?

Nurkowie będą schodzić korzystając m.in. z dzwonu nurkowego.

Czyli pojazdu, w którym są opuszczani na pewną głębokość, potem ten pojazd opuszczają.

Tak. Ten pojazd jest oczywiście wyposażony w nawigację podwodną, nurkom będą towarzyszyć pojazdy podwodne, cały czas będziemy widzieć ich pracę. Musimy mieć świadomość, że to jest bardzo trudne i skomplikowane nurkowanie z tego względu, że tam są sieci. Także nurkowie zawsze schodzą w parach, jeden nurek zabezpiecza drugiego. Kierownikiem prac podwodnych jest oficer, który ma najwyższe uprawnienia w kraju. Dobraliśmy najlepszą, najbardziej profesjonalną ekipę, która takie badania może przeprowadzić. Liczymy na wsparcie, prosimy o trzymanie kciuków.

Czy Marynarka może zdradzić, gdzie potencjalnie ORP "Orzeł" może spoczywać? Zdradzicie pozycję, gdzie będziecie prowadzić te badania?

Marynarka Wojenna nie ujawni pozycji, na której będziemy prowadzić badania. Mamy obawy, że w sytuacji gdybyśmy ją ujawnili, to mamy uzasadnione obawy, że ten wrak mógłby być nielegalnie eksplorowany. A jeżeli zidentyfikujemy, że jest to ORP "Orzeł", to Marynarka Wojenna zrobi wszystko, aby ten obiekt został uznany jak najszybciej jako mogiła i podwodny cmentarz i dopełnimy wszelkich starań, aby ten okręt został uznany jako obiekt specjalny, na którym nie każdy może nurkować i nie każdy powinien mieć do niego dostęp.

Nie podamy informacji dotyczącej pozycji wraku. Oczywiście należy liczyć się z tym, że jeżeli Marynarka Wojenna zidentyfikuje ten obiekt jako ORP "Orzeł", to będą kolejne ekspedycje, już badawcze. Muszą one być jednak sformalizowane i legalne. To wszystko musi się odbywać z odpowiednim szacunkiem i z zachowaniem spokoju osób, które na tym okręcie zginęły. To jest dla nas niezmiernie ważne. To jest nasza historia, my jako marynarze zawsze bardzo poważnie do tego podchodziliśmy.

Jest spora szansa, że ORP Orzeł leży około 200 mil od wybrzeży Wielkiej Brytanii.

Tak, leży w strefie ekonomicznej Wielkiej Brytanii, to jest niemalże 400 kilometrów, czyli około 200 mil morskich od wód terytorialnych Wielkiej Brytanii.

W momencie wybuchu II wojny światowej polski okręt podwodny ORP "Orzeł" był jednym z najnowocześniejszych na świecie. Patrolował akweny Morza Północnego, wsławił się m.in. zatopieniem niemieckiego transportowca "Rio de Janeiro", przewożącego niemieckie wojska, które planowały inwazję na Norwegię. W swój ostatni patrol ORP "Orzeł" wyszedł 23 maja 1940 roku. W niewyjaśnionych dotąd okolicznościach nie powrócił z morza.