Mikosz, Religa, Lubińska - to najbardziej majętni ministrowie gabinetu Kazimierza Marcinkiewicza. Na stronach Kancelarii Premiera po raz pierwszy w historii szefowie resortów ujawniają, czego się dorobili.

Dość imponująco wyglądają oszczędności ministra zdrowia, profesora Religi - w złotówkach, obcych walutach i obligacjach zaoszczędził blisko półtora miliona złotych.

O ponad połowę mniej zaoszczędził Andrzej Mikosz, minister skarbu (z zawodu radca prawny) - ponad 650 tys. złotych. Ale w ubiegłym roku na giełdzie zarobił ponad 200 tys. złotych i ponad pół miliona w kancelarii. Ma także 240-metrowy dom na spółkę z żoną oraz dzieła sztuki.

Minister finansów Teresa Lubińska – niedawna radna Szczecina i dziekan na tamtejszym uniwersytecie – odłożyła prawie 700 tysięcy złotych.

Minister transportu Jerzy Polaczek oprócz mieszkania i kilkuletniego auta ma skromne oszczędności – 3 tysiące. Ludwik Dorn ma co prawda dwa domy; jednego jest współwłaścicielem, nie ma za to nic na koncie. Co więcej, żyje na kredyt – ma 10-tysięczny debet i prawie 300-tysięczny kredyt do spłacenia.

Dużo lepiej radzi sobie minister gospodarki, Piotr Woźniak. Do spółki żoną ma 250-metrowe mieszkanie, domek letniskowy, łódź żaglową i blisko 130 tysięcy oszczędności w złotych, walucie i papierach wartościowych. Mniej więcej tyle samo zaoszczędził minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel.

Minister pracy w nowym rządzie ma najmniej. Krzysztof Michałkiewicz dorobił się zaledwie średniej wielkości mieszkania własnościowego. Były wiceprezydent Lublina ma też kilkuletni samochód.

Zobacz oświadczenia majątkowe najwyższych urzędników państwowych

Na tym tle premier Marcinkiewicz wypada dość blado - ma zaledwie 30 tys. Premier ma też do spółki z żoną mieszkanie warte około 180 tysięcy złotych. Odkupił je od miasta na bardzo korzystnych warunkach. Wartość lokum podano w sejmowym oświadczeniu, w rządowym już nie.