3 mld zł wydał w ubiegłym roku ZUS na zasiłki macierzyńskie. Problem w tym, że spora część tej kwoty mogła zostać wyłudzona. Trików jest kilka. O najbardziej dochodowym, a zarazem niezwykle popularnym - pisze "Gazeta Wyborcza". Dzięki pomocy pośredników matki bez pracy mogą dostawać od państwa 6,6 tys. zł miesięcznie zasiłku macierzyńskiego. Proceder się nasila, każdego dnia składane są nowe wnioski.

Pośrednicy-prawnicy namawiają kobiety w ciąży do założenia firm i opłacenia raz składki na ZUS. Koniecznie najwyższej, czyli 3,3 tys. złotych. Dzięki takiemu trikowi przyszła matka będzie przez pół roku na urlopie macierzyńskim dostawać z ZUS 6,6 tys. zł miesięcznie. W sumie może zyskać nawet 30 tys. zł.

Przestrzegam przed uleganiem namowom do zakładania fikcyjnej działalności gospodarczej dla uzyskania wysokiego zasiłku macierzyńskiego. Sprawdzamy takie sytuacje i wyciągamy konsekwencje. Ze skierowaniem sprawy do prokuratury włącznie - ostrzega Jacek Dziekan, rzecznik warszawskiej centrali ZUS.

W ZUS nie ukrywają jednak, że często trudno udowodnić wyłudzenie. Np. brak transakcji i zleceń (co mogłoby świadczyć o pozornej działalności) matki tłumaczą ciężką sytuacją na rynku. Niektóre - za namową pośredników - sprzedają w internecie kilka przedmiotów, nawet poniżej ich wartości. Zebrane faktury pokazują kontrolerom.

Od stycznia 2009 r. do 30 czerwca 2012 r. ZUS odmówił lub kazał zwrócić zasiłek zaledwie 1716 kobietom.

Jak zapobiec masowym oszustwom? Można zmienić przepisy, tak by maksymalny zasiłek - 6,6 tys. zł - kobieta nabywała nie po miesiącu opłacania składek, lecz np. po trzech miesiącach. Wtedy proceder wyłudzania państwowych pieniędzy byłby mniej opłacalny.

Ministerstwo Pracy nie planuje jednak żadnych zmian. Jego szef Władysław Kosiniak-Kamysz przekonuje, że zawsze znajdą się ludzie chcący nadużyć prawa. Resort chce się jednak zająć pośrednikami, którzy umieszczają takie ogłoszenia i wysyłać wnioski do organów ścigania.