Cztery osoby zostały ranne w zamachu bombowym w mieście Or Yehuda w Izraelu. Nie ma na razie doniesień o ofiarach śmiertelnych. Do ataku doszło na zatłoczonym o tej porze dnia bazarze gdzie eksplodował samochód-pułapka. Wczoraj, w zamachu w żydowskim osiedlu Kfar Saba zginęły dwie osoby, w tym terrorysta, który zdetonował ładunek przymocowany do własnego ciała. Rannych zostało 39 osób.

W tej chwili bazar jest zamknięty a saperzy przeszukują teren w poszukiwaniu kolejnych ładunków. Bombę ukryto na tylnym siedzeniu samochodów a siła wybuchu była tak duża, że samochód dosłownie uniósł się w powietrze na kilka metrów. Nie wiadomo na razie kto jest odpowiedzialny za dzisiejszy zamach. Do wczorajszego ataku przyznał się islamski Hamas. Ładunek podłożono na przystanku autobusowym w mieście Kfar Saba w pobliżu Tel Awiwu. "Ta akcja to odpowiedź na bombardowania, najazdy, niszczenie domów (...) i agresję przeciw naszym rodakom w strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu Jordanu oraz bombardowanie pozycji syryjskich w Libanie" - oto fragment oświadczenia przekazanego przez grupę agencji France-Presse. Jak podejrzewa policja, jedną z ofiar śmiertelnych był zamachowiec-samobójca, który wysadził się w powietrze w tłumie ludzi oczekujących na autobus. Ponad tydzień temu w Kfar Saba Palestyńczycy podłożyli dwie bomby. Na szczęście nie było ofiar.

Do wczorajszego ataku terrorystycznego doszło w chwili, gdy - po dłuższej przerwie - wznowiono spotkania przedstawicieli Izraela i strony palestyńskiej w celu powstrzymania trwających od siedmiu miesięcy starć. "To jasne, że oni chcą wymazać naród izraelski z powierzchni ziemi, ale im się to nie uda. Przetrwaliśmy Holocaust i przetrwamy także te zamachy. Jeśli sytuacja się nie zmieni, przyjdzie ktoś silniejszy niż premier Szaron i zrobi porządek z tymi, którzy nam zagrażają" - powiedziała jedna z kobiet będących świadkiem zamachu.

Izraelski rząd potępił wczorajszy atak.

foto EPA

14:20