Posłanka PiS Beata Kempa, wykluczona przez Platformę z komisji hazardowej, sama odpowiadała we wtorek jako świadek przed komisją, w której niedawno zasiadała. Kempa ujawniła, co chciała zbadać, a co jej uniemożliwiono. Wcieliła się też w rolę nauczycielki, sugerując... co komisja powinna zrobić.

Na początku Beata Kempa dobrodusznie zgodziła się nie składać wniosków o wykluczenie posłów PO z przesłuchania. Potem postanowiła odświeżyć pamięć, co zaowocowało zacytowaniem, z dużym zaangażowaniem wszystkich bez wyjątku stenogramów rozmów polityków PO z przedstawicielami branży hazardowej:

Cytowanie zajęło posłance około 10 minut. Potem Kempa wcieliła się w rolę nauczycielki i mówiła, co komisja powinna zrobić. Jej zdaniem, powinna zadbać o bilingi Jacka Kapicy i Adama Schejnfelda, po drugie wezwać na świadków między innymi Sławomira Nowaka i Julię Piterę. Gdy zakończyła swoją swobodną wypowiedź, przyszedł czas na pytania. Jarosław Urbaniak z PO pytał m.in. o wykształcenie posłanki z opozycji:

Posłanka Prawa i Sprawiedliwości podkreślała także z ironią, że ''Rycho, Miro, Zbycho ani Grześ" nie są jej znajomymi. Oświadczam, że nie znam Rysia, ani Mira, ani Zbycha, ani Grzesia, osobiście ani towarzysko. (...) Nikomu nie obiecywałam, że na 90 proc. coś załatwię. Nie ustalałam, jak ma wyglądać jakakolwiek ustawa na cmentarzu, na CPN-ie. (...) Nie spędzałam również żadnego sylwestra w spa, a żaden Rysio nie finansował mojej kampanii wyborczej - mówiła.

Podczas drugiej części przesłuchania kluczowym wątkiem okazał się... poker sportowy. Być może śledczym chodziło wyłącznie o to, by opinii publicznej utrwalił się obraz Beaty Kempy jako świadka komisji. A ona postanowiła nie ułatwiać im zadania i raz po raz prosiła to o doprecyzowanie ich nieco przydługich wywodów, to o uchylenie pytania. Czego się dowiedzieliśmy? Niczego. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Mariusza Piekarskiego: