Komisja Europejska grozi Polsce palcem za zbyt wysoki deficyt finansów publicznych w 2008 roku - pisze "Gazeta Wyborcza". Bruksela mogłaby nas ukarać, odbierając część unijnych funduszy. Nigdy się jednak na to nie odważyła, a tym bardziej nie zrobi tego w dobie kryzysu, gdy prawie żaden kraj nie zachowuje wymaganej przez Unię Europejską granicy deficytu na poziomie 3 procent PKB.

Bruksela skrytykowała polskie rządy, które nie wykorzystały dobrej koniunktury na naprawę finansów publicznych. Nie wskazano jednak, o który dokładnie rząd chodzi - zauważa "Gazeta Wyborcza".

Według dziennika, PiS nie bierze zarzutów do siebie. Szczyci się, że za jego rządów Polska gospodarka rwała do przodu: PKB urosło w 2006 roku o 6,2 procent, a w 2007 - aż o 6,7 procent. Rząd Jarosława Kaczyńskiego nie wykorzystał jednak tej dobrej passy na porządkowanie finansów publicznych, ograniczenie rozdętych wydatków i zmniejszanie deficytu budżetowego.

Bez winy nie jest również Platforma Obywatelska. Najpierw jako opozycja głosowała w Sejmie, ramię w ramię z PiS, za uszczuplaniem dochodów państwa. Gdy pod koniec 2007 roku doszła do władzy, nie odważyła się wstrzymać drugiego etapu obniżania składki rentowej - choć już wtedy część polityków PO przestrzegała Donalda Tuska, że nie da się utrzymywać niskich składek, podatków i deficytu, a jednocześnie podnosić pensji nauczycielom, wydawać więcej na drogi czy naukę.

Na plus można za to zapisać rządowi częściowe ograniczenie przywilejów emerytalnych, ale to zaprocentuje dopiero w przyszłości.