„Gadu, gadu”, „Telewizyjna wymiana ciosów”, „Zero do zera” – to niektóre tytuły w dzisiejszych gazetach podsumowujące przedwyborczą debatę liderów PiS i Platformy Obywatelskiej Kaczyńskiego i Tuska. Obaj politycy odpowiadali na pytania dotyczące gospodarki, polityki zagranicznej oraz spraw krajowych.

Zaczęło się od gospodarki i wzajemnych - chyba nie do końca szczerych - uprzejmości:

Później nie było już tak miło. Tusk i Kaczyński pokłócili się o politykę rolną:

Pierwsze pytanie dotyczyło tego, że połowa Polaków żyje poniżej minimum socjalnego i co zrobić, żeby ludzie nie musieli emigrować:

Następnie przyszedł czas na pytania własne. Donald Tusk pytał premiera między innymi o ceny podstawowych produktów spożywczych:

Premier zapytał lidera PO o proponowane przez niego w 2005 roku radykalne ograniczenie wydatków budżetowych i czy nadal podtrzymuje tego rodzaju politykę:

Druga część dotycząca polityki zagranicznej rozpoczęła się od pytanie o polską politykę wobec Niemiec:

Zaraz po debacie premier Kaczyński pojechał do siedziby Prawa i Sprawiedliwości. Tam chwalił się, że wygrał pojedynek z Tuskiem: Czuję się zwycięzcą tej debaty i to takim całkowicie jednoznacznym. Mimo, że stworzono tam zupełnie zdumiewające warunki, bo publiczność pana Tuska złamała wszelkie reguły gry.

Co na to Donald Tusk? Wygrała Polska i nasze marzenia o lepszej Polsce" - to jego opinia po debacie. Liderowi Platformy zależało najbardziej na wiarygodności i pokazaniu, że ma plan na Polskę. Dlatego unikał oceniania debaty w kategoriach potyczki sportowej. Wychodząc ze studia mówił, że tego typu oceny są bardzo subiektywne. Widać było, że jest zadowolony: Uważam, że moje argumenty były naprawdę serio i że naprawdę mi na tym zależy, żeby Polska inaczej wyglądała. Pan premier chyba był trochę zmęczony i nie we wszystkim przygotowany. Jak go pytałem o konkrety, o liczby, nie bardzo mu szło. Sądzę, że plan wykonałem.

Sam początek debaty zdecydowanie lepiej rozpoczął Tusk. O dziwo to on, choć debiutant w tegorocznych debatach zadawał na początku precyzyjne ciosy i imponował swobodą. Premier wydawał się być tym mocno zaskoczony i spięty. Szybko jednak odzyskał wigor i pewność siebie. Przeszedł do kontrataku, wybijał Tuska z uderzenia, kilkakrotnie potraktował go z lekką wyższością, co wyraźnie zbijało lidera Platformy z pantałyku. Remisowy wynik utrzymywał się właściwie przez całą debatę. Raz górą był Tusk, raz Kaczyński. Szala zwycięstwa nie przechyliła się na żadną ze stron.

Pytania zadawali ci sami dziennikarze, którzy prowadzili pierwszą debatę między Jarosławem Kaczyńskim a byłym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim.