Prezydent USA Barack Obama i szef irańskiego resortu spraw zagranicznych Mohammad Dżawad Zarif uścisnęli sobie dłonie podczas 70. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Ten historyczny gest odnotowały media na całym świecie - było to pierwsze od 30 lat spotkanie przywódcy Stanów Zjednoczonych i wysokiego rangą urzędnika z Iranu. "Można z tego wysnuć wniosek, że może być coś więcej ukryte za tym gestem" - mówi były ambasador Sławomir Klimkiewicz, ekspert w dziedzinie protokołu dyplomatycznego, który kierował polskimi placówkami we Francji, Wenezueli, na Kubie oraz w Algierii. Zdradza też, jak ważna jest zasada usadzania gości przy stole i dlaczego niemal nie mają oni wpływu na to, z kim przyjdzie im rozmawiać np. podczas obiadu.

Prezydent USA Barack Obama i szef irańskiego resortu spraw zagranicznych Mohammad Dżawad Zarif uścisnęli sobie dłonie podczas 70. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Ten historyczny gest odnotowały media na całym świecie - było to pierwsze od 30 lat spotkanie przywódcy Stanów Zjednoczonych i wysokiego rangą urzędnika z Iranu. "Można z tego wysnuć wniosek, że może być coś więcej ukryte za tym gestem" - mówi były ambasador Sławomir Klimkiewicz, ekspert w dziedzinie protokołu dyplomatycznego, który kierował polskimi placówkami we Francji, Wenezueli, na Kubie oraz w Algierii. Zdradza też, jak ważna jest zasada usadzania gości przy stole i dlaczego niemal nie mają oni wpływu na to, z kim przyjdzie im rozmawiać np. podczas obiadu.
Andrzej Duda, Barack Obama i Władimir Putin podczas uroczystego obiadu w Nowym Jorku /UNITED NATIONS/AMANDA VOISARD /PAP/EPA

Stany Zjednoczone nie utrzymują z Iranem stosunków dyplomatycznych od 1979 roku. Zostały one zerwane po rewolucji islamskiej. Czy wobec tego takie działanie oznacza, że stosunki dyplomatyczne zostaną nawiązane? Niekoniecznie. Eksperci wskazują, że spotkanie szefa irańskiego MSZ i prezydenta USA było przypadkowe i nieplanowane - media podają, że panowie po prostu "wpadli na siebie".

Protokół dyplomatyczny nakazuje, że dyplomaci powinni być wobec siebie kurtuazyjni, grzeczni, niezależnie od tego, co o sobie myślą - tłumaczy ambasador Sławomir Klimkiewicz. Zwraca jednak uwagę, że "uściśnięcie dłoni Ministra Spraw Zagranicznych Islamskiej Republiki Iranu przez Baracka Obamę należy widzieć na dwóch płaszczyznach" - nie tylko tej związanej z kurtuazją.

W drugim w kontekście - politycznym - czyli porozumienia ostatnio zawartego w sprawie zaprzestania badań nad energią jądrową, która mogłaby być wykorzystana do celów wojennych. Pamiętamy, że po podpisaniu porozumienia, właśnie tenże minister spraw zagranicznych złożył oświadczenie, w którym stwierdził, że porozumienie w sprawie energii jądrowej to jest jedna sprawa, a druga, że Teheran podtrzymuje swoje bardzo krytyczne stanowisko wobec Stanów Zjednoczonych, uważając, że są one głównym szkodnikiem porządku narodowego - tłumaczy ekspert.

Klimkiewicz zwrócił jednocześnie uwagę, że USA zależy na tym, żeby owo porozumienie było realizowane. A więc - jak mówi ambasador - tego rodzaju gest należy odczytać również jako gest dobrej woli. A wszystko to wyrażone zostało w jednym ruchu podania sobie dłoni. 

Obama, Putin i Duda przy jednym stole

Sprawa zachowania się polityków podczas spotkań oficjalnych od zawsze budzi emocje. W czasie tej samej sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ  pojawiła się kwestia obecności na niej prezydenta Andrzeja Dudy. Prezydent Polski siedział podczas uroczystego obiadu przy jednym stole z Barackiem Obamą i Władimirem Putinem - a usadzenie w ten sposób szefów państw nie było przypadkowe.

To się nazywa zasada precedensji, czyli starszeństwa. Jest ona powiązana z "zasadą prawej ręki", a więc po prawej ręce gospodarza zawsze się sadza głównego gościa - mówi ambasador Klimkiewicz i dodaje, że podczas tej kolacji "układ stołu był konsultowany i zaakceptowany przez stronę amerykańską".

Oczywiście prezydent Putin siedział na miejscu jak gdyby niższym, ale z drugiej strony sam kształt stołu (okrągły - red.) nie narzucał można powiedzieć takiego bardzo rygorystycznego porządku. Bo ten tzw. system francuski polega na tym, że gospodarz siedzi pośrodku stołu po tej szerokiej stronie. Miejsce po prawej stronie lub vis-a-vis niego jest zarezerwowane dla najważniejszego gościa - wskazuje ekspert.

Co więcej, w większości przypadków uczestnik oficjalnego wydarzenia tej rangi nie ma wpływu na to, gdzie i obok kogo będzie siedział podczas spotkania. Zdarzają się jednak wyjątki.

Jest to jakby przyjęta i skodyfikowana zasada prawej ręki i alternacji. Ale oczywiście - w niektórych wypadkach uwzględnia się również takie sytuacje, że nie sadza się koło siebie ambasadorów, czy ministrów państw, które nie utrzymują stosunków, chyba że o to ktoś wyraźnie poprosi - tłumaczy ambasador.

Generalnie rzecz biorąc, jeśli stosunki są złe, jeśli obydwaj rozmówcy nie mówią tym samym językiem, to ich się koło siebie nie sadza - dodaje.

Z jednej strony wydaje się więc, że protokół dyplomatyczny ułatwia sytuacje oficjalne, ponieważ jasno precyzuje, co należy w danym momencie zrobić. Z drugiej jednak strony, zasady ogólnie przyjęte bywają sztywne i niektórzy mają problem, żeby się w nich nie zgubić.

Eksperci zgadzają się jednak, że jedną z najważniejszych kwestii jest zwyczajne dobre wychowanie - dlatego też prezydent Obama przywitał się z szefem MSZ Iranu, a prezydent Duda zasiadł przy wspólnym stole razem z Władimirem Putinem.