14 lat temu doszło do tajnej narady kontrwywiadu UOP. Głównym tematem był systemowy sposób rozpracowywania i inwigilacji partii politycznych. Mówiono m.in. o tym, że trzeba starać się pozyskiwać agentów.

Do spotkania 92 funkcjonariuszy doszło w Ośrodku Szkolenia Kadr Urzędu Ochrony Państwa niedaleko Łodzi. Jednym z prowadzących naradę był wiceszef zarządu kontrwywiadu Andrzej Sadłowski, obecnie dyrektor departamentu bezpieczeństwa w banku PKO BP.

M.B., wieloletni funkcjonariusz kontrwywiadu, relacjonuje, że mówiono o tym, jak rozpracowywać partie polityczne. Mówiono o między innymi SDRP, OPZZ, Solidarności ‘80, Samoobronie. Przede wszystkim źródła informacji jako element najtańszy i najbardziej się sprawdzający. Jeżeli mamy uzyskać wyprzedzający sygnał, że dana organizacja będzie kiedyś zagrażała, to trzeba było mieć informatora w środku - tłumaczy.

Jak mówi M.B., dopuszczano także pozyskiwanie współpracowników bez ich rejestrowania. W ten sposób unikało się tworzenia dowodów na to, że kontrwywiad ma tajne „wtyczki” w partiach czy organizacjach politycznych.

Gdy dochodziło do rejestracji, powstawała teczka, w której umieszczano powód werbunku, a wszystko to musiało mieć akceptację przełożonych. Nierejestrowane źródła były wygodniejsze. Jak zdobywaliśmy informacje, to była nasza sprawa. Na to było przyzwolenie – zdobywajcie informacje, byle centrala była zadowolona. Śladu po człowieku w ogóle nie było - mówi wieloletni funkcjonariusz kontrwywiadu. Dodaje, że takie praktyki przypominały mu dawną Służbę Bezpieczeństwa.

Inne instrukcje dotyczyły zakładania procedur operacyjnych, rejestrowania członków oraz używania „wszystkich form i metod, by ustalić, czy dana organizacja zagraża czy nie zagraża”.

Na spotkaniu nie było szefa kontrwywiadu, Konstantego Miodowicza. Jednak prowadzący szkolenie kilkakrotnie powoływał się na bezpośredni kontakt z nim, na wolę kontynuowania oraz mówił, że mamy pełne poparcie kierownictwa UOP, aby prowadzić tego typu działania – relacjonuje M.B.