Uległem namowom Jacka Kuronia – tak Krzysztof Kozłowski, były szef MSW, tłumaczy zatrudnienie w Urzędzie Ochrony Państwa Jana Lesiaka. To był błąd - zaznacza gość Faktów RMF FM.

Konrad Piasecki: Czy nie żałuje pan tego, że pozwolił pan na pozostanie w służbach Jana Lesiaka?

Krzysztof Kozłowski: Żałuję. Był to mój błąd – biję się w piersi. Uległem namowom Jacka Kuronia, który jako minister III RP uważał, że nie powinien się mścić i nie powinno być odwetu na człowieku, który jego ścigał i prześladował. Taką miał postawę Jacek Kuroń.

Konrad Piasecki: A wtedy pan uważał, że Jan Lesiak będzie człowiekiem niegroźnym?

Krzysztof Kozłowski: Przyjąłem, że można zrobić wyjątek. Był to błąd – powtarzam.

Konrad Piasecki: Ale czy pańskim zdaniem, to co robił Jan Lesiak, to jego zainteresowanie prawicą, te działania dezintegracyjne…

Krzysztof Kozłowski: … i lewicą też…

Konrad Piasecki: …czy on to robił na własne konto i własny rachunek? Był takim nadgorliwcem, czy też ktoś mu wydał polecenia służbowe?

Krzysztof Kozłowski: A na to pytanie chciałbym otrzymać odpowiedź sądu.

Konrad Piasecki: Ale czy to w ogóle byłoby możliwe, żeby pułkownik Urzędu Ochrony Państwa działał tak absolutnie na własną rękę?

Krzysztof Kozłowski: Możemy się opierać tylko na dokumentach dotąd udostępnionych.

Konrad Piasecki: I na pańskiej wiedzy, i na pańskim doświadczeniu.

Krzysztof Kozłowski: Otóż, tam jest mnóstwo takich sugestii, gdzie Lesiak wyraźnie podpowiada, sugeruje, mówi, że należałoby. Ktoś to czytał – tak, szefowie, w niektórych są napisy „czytałem”. Pytam się, czy jakakolwiek podjęta została działalność operacyjna w oparciu o te sugestie. To powinien nam sąd wyjaśnić.

Konrad Piasecki: Czy według pana, to wszystko co wysypuje się z szafy Lesiaka dowodzi tego, że on i jego zespół łamali prawo?

Krzysztof Kozłowski: Podejrzewam, że przekroczył granice – to jest moje osobiste podejrzenie.

Konrad Piasecki: I pańskim zdaniem, ktoś powinien ponieść za to odpowiedzialność nie tylko karną, ale i polityczną?

Krzysztof Kozłowski: Jeżeli zostanie udowodnione, że działał na polecenie czyjeś.

Konrad Piasecki: A czy pańskim zdaniem, szef Urzędu Rady Ministrów, czyli Jan Rokita, mógł o tym nie wiedzieć?

Krzysztof Kozłowski: Szef Urzędu Rady Ministrów, tak jak i inni ministrowie, dostawał codziennie czy prawie codziennie raporty z Urzędu Ochrony Państwa o sytuacji w kraju i za granicą. Czytał to. Oczywiście, że to czytał.

Konrad Piasecki: Czyli musiał wiedzieć o tym, co robi Lesiak?

Krzysztof Kozłowski: No dobrze, ale ani premier ani szef urzędu nie kontrolują metod. Otóż nie widzę możliwości, żeby Jan Rokita jako szef urzędu sprawdzał: „A tą wiadomość, to jaką metodą żeście otrzymali?” Jest to raczej mało wyobrażalne.

Konrad Piasecki: Czyli pańskim zdaniem, ta sprawa powinna zakończyć się na Lesiaku i jego odpowiedzialności?

Krzysztof Kozłowski: Po to jest sąd. Poczekajmy. Ostatecznie sprawa trafiła do sądu, wreszcie. Mogę tylko zapytać, dlaczego dużo, dużo wcześniej minister sprawiedliwości i prokurator generalny Lech Kaczyński nie wszczął tej sprawy, jeżeli to była taka ewidentna sprawa.