Działalność Ministerstwa Sportu coraz bardziej przypomina dryfowanie. Do zamieszania wokół odwołanego meczu Polska - Anglia na Stadionie Narodowym dochodzą inne zaniedbania. Jak ustaliła "Rzeczpospolita", nasze podatki kolejny raz zasilą osoby, które na zlecenie państwa wykonywały swoje obowiązki. Szefowie spółki PL.2012 dostaną 2,75 mln zł premii za to, że odbyło się Euro.

W projekcie budżetu resortu sportu na 2013 r. zabezpieczono koszty dodatkowego wynagrodzenia dla członków zarządu spółki PL.2012. Ich kwota jest oszałamiająca, opiewa na 2,75 mln złotych.

Sowite premie za czteroletnią pracę koordynatora turnieju prezesa Marcina Herry i jego zastępcy Andrzeja Boguckiego zagwarantowane zostały kontraktami z 2008 r. Podpisał je wprawdzie ówczesny minister sportu Mirosław Drzewiecki, ale minister Joanna Mucha ich nie zmieniła, tłumacząc to "prawami nabytymi", których nie można odebrać.

Jednorazowa premia wyliczana ma być na podstawie miesięcznego wynagrodzenia (po ok. 26 tys. zł miesięcznie) i sumy premii za postęp za każdy rok.

Premia przysługuje szefom PL.2012, jeśli... turniej się odbędzie. Co więcej, Herra może otrzymać dodatkową premię uznaniową. Jej wielkość określi rada nadzorcza spółki, którą zarządza.

Spore premie, w sumie 900 tys. zł, otrzymali już szefowie Narodowego Centrum Sportu - Robert Wojtaś i Janusz Kubicki. W sądzie o pół miliona walczy z NCS były prezes Rafał Kapler.

Sprawa jest o tyle bulwersująca, że spółka PL.2012 zajmowała się jedynie koordynacją przygotowań do turnieju.


"Rzeczpospolita"