Nie takiej propozycji oczekiwały pielęgniarki. Co z tego, że minister zdrowia Konstanty Radziwiłł chce podnieść im pensje, skoro swoją obietnicę spełni dopiero w 2022 roku? Dodatkowo, według sióstr podwyżka jest za niska i nie zniechęci ich do wyjazdu na Zachód - pisze "Fakt".

Nie takiej propozycji oczekiwały pielęgniarki. Co z tego, że minister zdrowia Konstanty Radziwiłł chce podnieść im pensje, skoro swoją obietnicę spełni dopiero w 2022 roku? Dodatkowo, według sióstr podwyżka jest za niska i nie zniechęci ich do wyjazdu na Zachód - pisze "Fakt".
Zdj. ilustracyjne /Wojciech Pacewicz /PAP

Radziwiłł wielokrotnie podkreślał, że minimalne wynagrodzenie pracowników służby zdrowia, w tym pielęgniarek, powinna wreszcie uregulować ustawa. I rzeczywiście prace nad nią ruszyły. W myśl projektu siostry bez specjalizacji zarabiałyby 2400 zł, czyli o 564 zł więcej niż teraz. Pielęgniarki i położne z tytułem magistra i ze specjalizacją miałyby natomiast dostawać 3216 zł, czyli według wyliczeń resortu o 1405 zł więcej niż obecnie. Problem tylko taki, że te kwoty miałyby być osiągane stopniowo, w ciągu sześciu lat.

Płaca musi nas zmotywować do tego, żeby zostać w kraju. A propozycja ministra temu na pewno nie sprzyja - zauważa w rozmowie z "Faktem" Lucyna Dargiewicz, szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Tłumaczy, że najniższa płaca w tym zawodzie powinna wynosić co najmniej 1,5 średniej pensji krajowej, czyli 5850 zł. Ta kwota przynajmniej zbliżyłaby polskie zarobki w tym zawodzie do tych, które obowiązują na Zachodzie. 

Więcej w czwartkowym wydaniu "Faktu".

(az)