Na razie minister finansów zapewnia, że państwo nie zadłuży się bardziej niż to zaplanowano, czyli na 18 miliardów złotych. Ale rzeczywistość może zweryfikować plany Jacka Rostowskiego. Wszystko zależy od gospodarczej pogody na świecie. Ekonomiści są pewni co do jednego – rząd buja w obłokach i zbyt optymistycznie szacuje przyszłoroczny wzrost gospodarczy na 3,7 procent.

Jeżeli wzrost będzie niższy, do państwowej kasy wpłynie mniej pieniędzy. Wtedy możliwe, że minister w ciągu roku, będzie musiał na gwałt szukać oszczędności. Również w tych działach, które były priorytetem, czyli infrastruktura, edukacja. Jeśli to się nie uda, to wtedy ostatecznym rozwiązaniem będzie jednak zwiększenie deficytu - mówi ekonomista Maciej Reluga. Jak dodaje to najgorszy scenariusz.

Zwiększenie deficytu byłoby wyraźnym sygnałem, że polska gospodarka ma się źle. To z kolei mogłoby odstraszyć od nas inwestorów.