Oskarżona o zamordowanie pięciorga swoich nowo narodzonych dzieci mieszkanka Hipolitowa na Podlasiu nie przyznała się przed sądem do zabójstwa. 42-latka przyznała się jedynie do nieudzielenia dzieciom pomocy. "Bo nie potrafiłam" - powiedziała. Później dodała jeszcze: "Nie pochowałam dzieci tak, jak trzeba". Proces rozpoczął się dzisiaj przed Sądem Okręgowym w Łomży.

W postępowaniu przygotowawczym kobieta przyznała się do zabójstwa i składała wyjaśnienia, choć je zmieniała. Dzisiaj natomiast przed sądem nie przyznała się do zabójstw. Na razie odmówiła też składania wyjaśnień, więc sąd odczytuje jej wyjaśnienia złożone w śledztwie.

Wstydziłam się, że po raz kolejny zaszłam w ciążę. O moich ciążach wiedzieli ludzie we wsi albo się domyślali - mówiła w śledztwie. Przekonywała też wtedy, że to postawa partnera, który nie interesował się jej sytuacją, decydowała o tym, że nie chciała dzieci. Żeby on się inaczej zachowywał, to bym je urodziła i wychowała - cytował sąd jej wyjaśnienia.

42-latka mówiła też w śledztwie, że konkubent nie dopytywał, co działo się z dziećmi. Jemu tak wygodniej było. Musiałam mordować te dzieci, żeby z nim być. Bałam się ludzi, dzieci, a przede wszystkim jego, bo on tak reagował krzykiem - wyjaśniała.

Zeznań nie składał też dzisiaj 54-letni konkubent oskarżonej - skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień ze względu na bliskie stosunki osobiste, jest bowiem ojcem dwójki żyjących dzieci kobiety.

Proces nie został utajniony, ale sąd zdecydował, że media mogą nagrywać obraz i dźwięk jedynie podczas odczytywania aktu oskarżenia i wystąpień końcowych stron, wyroku i jego uzasadnienia. Za tym, by proces był jawny, opowiadała się obrońca oskarżonej. Jak powiedziała, 42-latka chce "opowiedzieć o swoim życiu".

"Żyła w drastycznych warunkach i zechce o tym powiedzieć"

W sumie do przesłuchania w procesie zgłoszonych jest około 35 świadków. Prokuratura chciała jedynie odczytać zeznania niektórych z nich, ale na wniosek obrońcy wszyscy będą przesłuchiwani. Swoje wnioski adwokat uzasadniła potrzebą przedstawienia, w jak drastycznych warunkach żyła oskarżona i do jakich dramatycznych decyzji życiowych skłoniła ją ta sytuacja.

Społeczeństwo, media już osądziły moją klientkę jako kolejną dzieciobójczynię, kolejnego potwora, który tym razem dopuścił się zabójstwa kilkorga swoich dzieci. W toku tego procesu zobaczycie ewidentnie, że nie mamy do czynienia z taką osobą - mówiła dziennikarzom po rozprawie mec. Edyta Tawrel, obrońca Beaty Z.

Tak naprawdę tutaj, na ławie oskarżonych powinno prawdopodobnie siedzieć państwo polskie, Kościół katolicki, jak również społeczność lokalna, która w taki, a nie inny sposób powodowała, że życie tej kobiety wyglądało tak, jak wyglądało. Żyła w drastycznych warunkach i zechce o tym wszystkim powiedzieć - dodała mec. Tawrel.

W jej ocenie Beata Z. jest "beneficjentką bardzo nieudolnej pomocy państwa, pomocy społecznej".

Nie robiła nic, by umożliwić dzieciom przeżycie

Mieszkanka Hipolitowa została oskarżona przez Prokuraturę Okręgową w Łomży o zabójstwa własnych dzieci, urodzonych w 2000, 2003, 2008, 2010 i 2012 roku, trzech chłopców i dwóch dziewczynek. Według śledczych, kobieta pozostawiała je po porodzie w takim miejscu i warunkach, w których nie miały szans na przeżycie. W ocenie prokuratury, nie podejmowała żadnych starań, by umożliwić im przeżycie.

W styczniu prokuratura otrzymała wyniki DNA odnalezionych szczątków czwórki dzieci, które potwierdziły, że są to szczątki dzieci podejrzanej, a ojcem całej czwórki był jej partner. Szczątki dwojga noworodków śledczy odnaleźli na strychu domu kobiety, szczątki dwojga kolejnych - pod klepiskiem stodoły. Zwłok piątego maleństwa nie udało się dotąd odnaleźć.

42-latka została poddana kilkutygodniowej obserwacji sądowo-psychiatrycznej. Biegli orzekli, że w chwili popełniania przestępstw była poczytalna.

Nie wiadomo, co stało się z jednym z jej dzieci

W śledztwie prokuratura badała nie tylko sprawę zabójstwa pięciorga dzieci urodzonych w latach 2000-2012, ale sprawdzała także, co stało się z dzieckiem urodzonym w 1998 roku, bo jego los jest nieznany. Ostatecznie podejrzanej nie postawiono zarzutów z tym związanych, a ten wątek śledztwa został umorzony. Z zebranych dowodów wynika, że nowo narodzone dziecko zabrali mąż kobiety i jej teściowa. Mąż zmarł kilka miesięcy po narodzinach dziecka (według ustaleń prokuratury, dziecko nie było jego), nie żyje już także teściowa podejrzanej.