Być może sprawa tzw. wrogiego przejęcia BIG Banku przez Deutsche Bank i udział w niej polityków lewicy, prawicy, szefów PZU i Bogusława Kotta to klucz do afery wokół PZU.

Dla lewicy najważniejsze w aferze PZU jest wpompowanie pieniędzy Zakładu w Telewizję Familijną i udział polityków AWS w zakulisowych negocjacjach prywatyzacyjnych, dla prawicy to zaangażowanie w aferę Marka Belki, ówczesnego członka rady nadzorczej BIG Banku. Według nas kluczową sprawą jest tzw. wrogie przejęcie BIG Banku przez Deutsche Bank.

Kiedy Władysław Jamroży, szef PZU, zagłosował przeciwko Bogusławowi Kottowi, szefowi BIG Banku - i oddał PZU w ręce Deutsche Bank, ten nie krył wściekłości. BIG Bank w rękach Niemców przez sieć powiązań kapitałowych zagroził bowiem całej prywatyzacji PZU.

Duet Jamroży i Wieczerzak mógł pokrzyżować plany i ludziom Krzaklewskiego, i ekipie Kwaśniewskiego. Bo jednym i drugim zależało na sprzedaży PZU właśnie konsorcjum Eureko i BIG Banku.

Ludzie Krzaklewskiego mieli zagwarantowany udział w rządzeniu spółką – przede wszystkim w dzieleniu wielkich pieniędzy, które przez nią przepływają, a BIG Bank stałby się mniejszościowym udziałowcem PZU. A za tym bankiem stoją takie nazwiska jak Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller czy Marek Belka. Dwaj pierwsi to pośredni założyciele banku, ostatni – był nawet członkiem rady nadzorczej. W nocy „po zdradzie” został ściągnięty z Davos do Warszawy przez prezydenta; miał ugasić pożar. I udało się. Dzięki prawnikom przejecie BIG-u zostało cofnięte, a pieniądze uratowane.