Wie, że zabił, ale nie zgadza się z zarzutami prokuratury, że zrobił to umyślnie. Dziś drugi dzień procesu kierowcy, który w styczniu w Warszawie na przystanku autobusowym na Trasie Toruńskiej zabił samochodem 5 osób.

Dziś przesłuchanych zostanie 8 świadków; nie jest wykluczone, że dojdzie do zakończenia procesu i mów stron. Prokuratura zarzuciła Mikołajowi P. umyślne spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi do 12 lat więzienia. Rodziny ofiar i poszkodowani domagają się odszkodowań.

W styczniu oskarżony pędził 100 km/godz. wiaduktem Trasy Toruńskiej w Warszawie, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 40 km/godz. Podczas wyprzedzania auto uderzyło w krawężnik, odbiło się od niego i wpadło na przystanek autobusowy, na którym stało kilkanaście osób.

Dwie z nich spadły z wiaduktu, ginąc na miejscu. Na przystanku zginął inny mężczyzna, a wkrótce po przewiezieniu do szpitala zmarł kolejny. Kilka godzin o życie walczyła młoda dziewczyna - jej również nie udało się uratować. Trzy osoby zostały ranne.