Atak na byłego prezydenta Siedlec. Jak dowiedział się reporter RMF FM, ranny Wojciech Kudelski trafił do szpitala. Po godz. 13 zatrzymano podejrzewanego o atak.

Do ataku doszło w bramie budynku, w którym mieszka samorządowiec. Napastnik czekał na niego. Ze wstępnych ustaleń wynika, że bez słowa zadał mu cios nożem. Sprawca celował w serce - cios został zadany pod żebra, a ostrze było skierowane do góry. Uszkodziło też tętnicę. 

Po zranieniu byłego prezydenta Siedlec napastnik wsiadł do samochodu i odjechał. Policjanci zatrzymali podejrzewanego o atak po godz. 13.

Jak mówią lekarze, Wojciech Kudelski otarł się o śmierć. Zaraz po przywiezieniu do szpitala trafił na blok operacyjny. Szybka interwencja lekarzy i błyskawiczna operacja zapobiegły tragedii. Samorządowiec wybudził się z narkozy, jest z nim kontakt. Teraz czeka go długotrwała rekonwalescencja. 

Jest po ciężkiej, rozległej operacji. Zabieg służył temu, by ustabilizować wszystkie funkcje życiowe pacjenta - mówił RMF FM dyrektor ds. medycznych szpitala w Siedlcach dr Dariusz Mioduski. Stan pacjenta można określić jako stabilizujący się po ciężkim zabiegu operacyjnym. Nie można jednak jeszcze mówić o zupełnym powrocie do zdrowia, czy zupełnym już zaprzestaniu istnieniu stanu zagrożenia życia - dodał.

Kudelski był prezydentem Siedlec do zeszłego roku. Teraz jest radnym Mazowsza z listy Prawa i Sprawiedliwości.

Co motywowało sprawcę?

Na miejscu ataku pod nadzorem prokuratury pracują policjanci - zabezpieczają dowody i ustalają listę świadków do przesłuchania. Oprócz tego trwa analiza zapisu kamer monitoringu z okolic miejsca zamieszkania byłego prezydenta.

Z rozmów ze śledczymi wynika, że najprawdopodobniej to nie polityczne motywy kierowały sprawcą ataku. Mogło chodzić o jedną z decyzji, którą Kudelski podjął, gdy jeszcze był prezydentem Siedlec. Napastnik miał się nie zgadzać z tym rozstrzygnięciem.

Jeszcze dziś zapadnie decyzja o wszczęciu śledztwa w tej sprawie. Wstępna kwalifikacja to będzie usiłowanie zabójstwa z uwagi na charakter tego uderzenia - powiedziała Krystyna Gołąbek z siedleckiej prokuratury.

Opracowanie: