Najpierw minister infrastruktury triumfalnie ogłasza, że podpisano umowę na budowę kolejnego odcinka autostrady A1 i podaje koszt - niecałe 12 milionów euro za kilometr. Teraz, gdy reporter RMF FM dopytuje o szczegóły okazuje się, że chodzi o 3 miliony euro więcej, bo minister pominął dwa mosty, które powstaną na nowym odcinku. Poza tym zrezygnowano z przygotowania trzech pasów ruchu na tej trasie.

Wszystko dlatego, żeby obniżyć koszty. Według prognoz, ruch na autostradzie będzie wymagał trzeciego pasa po roku 2030. Tyle, że wtedy jego dobudowanie będzie bardzo drogie. Zrezygnowano bowiem z wykonania całej podbudowy tak jak to jest na autostradzie A2. Tam, w razie potrzeby, wystarczy tylko położyć nawierzchnię.

Nie wiadomo jednak, czy prognozy ruchu się sprawdzą, tak samo jak te dotyczące kosztu utrzymania A1. Rozliczenia zamkną się dla strony publicznej dodatnim bilansem około 300 milionów euro, czyli około jednego miliarda złotych - prognozuje Lech Witecki, szef Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Właściciele firmy, która ma trasę wybudować, mogą spać spokojnie. Jeśli ruch będzie mniejszy, a z nim wpływy z opłat, państwo i tak musi zapłacić firmie tyle, ile zapisano w umowie.