"To miał być tylko napad na bank, nie było mowy o żadnym morderstwie” - mówił przed warszawskim Sądem Okręgowym drugi z trójki oskarżonych o jedną z najbardziej makabrycznych zbrodni. W marcu 2001 roku bandyci zamordowali trzy kasjerki i ochroniarza w Kredyt Banku.

W trakcie przesłuchań w prokuraturze wszyscy oskarżeni zgodnie zeznawali, że wiedzieli o tym, iż będą zabijać. Wczoraj Marek R., przyznał się tylko do udziału w napadzie. Zaprzecza zarzutom udziału w zabójstwie. Twierdzi, że w czasie śledztwa został zmuszony przez policję do przyznania się do winy: "Powiedziano mi, że jak tak nie będę mówił, to będę bity i katowany i tak do nich wrócę" – wyjaśniał R. Jego zdaniem przed napadem nie było mowy o zabijaniu ludzi. Mężczyzna całą winą za tragedię obarczył Grzegorza Sz., który w pierwszym dniu procesu przyznał się do zastrzelenia strażnika i trzech kasjerek w banku.

Sz. powiedział w czasie wizji lokalnej, że to właśnie Marek R. był z nim w banku i dał hasło do zastrzelenia kasjerek. Sąd obejrzał wczoraj zapis z wizji lokalnej. "Marek mi powiedział: strzelaj, to ja: pach, pach i pach - tak strzeliłem. W szoku byłem, w szoku - i wtedy walnąłem jeszcze te dwie" - opowiadał stanowczym głosem oskarżony.

W ten sposób zginęły trzy kasjerki. "Po razie uderzałem je w głowę kolbą: tutaj, tutaj i tutaj" - mówiąc te słowa oskarżony prawdopodobnie demonstrował sposób, w jaki zadawał ciosy na pozorantach uczestniczących w wizji lokalnej (telewizor, na którym sąd oglądał wizję lokalną, był odwrócony tak, by mogli go oglądać tylko sędziowie, oskarżeni, prokurator i adwokaci).

Po odtworzeniu trwającej 68 minut taśmy Grzegorz Sz. potwierdził, że tak przebiegała wizja lokalna. Nic więcej do tego nie dodał.

foto RMF

09:20