Uważaj, widzę, co oglądasz. W Urzędzie Wojewódzkim w Lublinie działa system monitorujący wszystkie połączenia z Internetem. Chodzi wyłącznie o zdyscyplinowanie pracowników - zapewnia rzecznik prasowy wojewody Krzysztof Komorski. Ale czy na pewno?

Rzecznik prasowy wojewody lubelskiego twierdzi, że określanie tego monitoringiem to „za dużo powiedziane”. My niczego nie zabraniamy, my tylko obserwujemy, czy strony, po których surfuje pracownik, mają bezpośredni związek z pracą. Jeśli zaś urzędnik zrobi swoje i będzie miał czas może oglądać wszelkiego rodzaju strony.

Jednak sami zainteresowani pracownicy urzędu wojewódzkiego nieoficjalnie mówią, że chodzi nie tyle o obserwację, co o ograniczenie swobodnego wyrażania opinii. Jako dowód przytaczają historię, kiedy to jeden z nich pod informacją o rezygnacji Grzegorza Kurczuka z kierowania Sojuszem w Lubelskiem, szczerze napisał, co o tym myśli.

Ktoś to przeczytał i wybuchła awantura. Szybko znaleziono też winowajcę. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że jest to człowiek SLD. Teraz podobno grozi mu sąd koleżeński.

A zatem czy to tylko dyscyplinowanie urzędników?

Foto: Archiwum RMF

13:25