Firma Choice Point, którą obwinia się za zamieszanie podczas amerykańskich wyborach prezydenckich w 2000 roku, nielegalnie zbiera informacje na temat cudzoziemców – pisze brytyjski "The Guardian". Firma - dodaje dziennik - jest na usługach władz USA.

Działalność Choice Point skupia się przede wszystkim na krajach Ameryki Łacińskiej – donosi brytyjski dziennik. Amerykańska firma miała podobno nielegalnie wejść w posiadanie list wyborców takich krajów jak Nikaragua czy Meksyk.

Informacje zebrane na temat poszczególnych osób dotyczą m.in. spraw podatkowych. Amerykanie znają także ich numery paszportów, adresy, znaki szczególne, a nawet grupę krwi.

Choice Point – pisze "The Guardian" – otrzymała od władz Stanów Zjednoczonych 7 mln dolarów, a jej rządowy kontrakt wygasa w 2005 roku. Dodajmy, że to właśnie Choice Point wini się za spartaczenie prac przed ostatnimi wyborami prezydenckimi w USA. Przypomnijmy, tysiące osób nie mogło wówczas oddać głosu. W większości byli to kolorowi mieszkańcy Stanów Zjednoczonych, którzy popierają demokratów, a nie republikanów George’a W. Busha.

"The Guardian" podkreśla, że nieznane są mu powody, dla których USA przyjmuje na siebie rolę Wielkiego Brata. Gazeta przypuszcza, że może tu chodzić o chęć uzyskania informacji na temat potencjalnych i nielegalnych imigrantów.

Firma Choice Point zaprzecza stawianym jej zarzutom i twierdzi, że wszystkie informacje na temat obcokrajowców uzyskała legalnie od publicznie działających agencji i ze źródeł prywatnych.

Foto: Archiwum RMF

17:20