3 mln zł odszkodowania zażądają wdowy po dwóch pilotach "Iskry", która 6 lat temu rozbiła się podczas obchodów Dnia Niepodległości. Mimo fatalnej pogody, samolot wysłano na zwiad pogodowy.

Wystartowały też wojskowe MiG-i i SU-22. Po przeleceniu nad placem Piłsudskiego w Warszawie ich piloci zawrócili, uznając dalszy lot za niebezpieczny dla życia.

Po trwającym kilka lat procesie za nieumyślne spowodowanie katastrofy skazano m.in. generała Mieczysława W., zastępcę dowódcy wojsk lotniczych i pułkownika Jakuba M. Skazani złożyli apelację i domagają się uniewinnienia.

Mecenas wdów uzasadnia pozew, stwierdzając, że pilotów po prostu zamordowano, ponieważ prognozy pogody były wówczas jednoznaczne. Żaden samolot nie powinien wystartować - mówi prawnik.

Skazani bronią się, że wykonywali tylko rozkazy i wciąż wskazują na byłego szefa wojsk lotniczych, gen. Kazimierza Dzioka. To on, stojąc na trybunie, miał powiedzieć: Widać Pałac Kultury, to lecimy!.

Śledztwo przeciwko generałowi umorzono. Proces w sprawie odszkodowania rozpocznie się po uprawomocnieniu się wyroku na wojskowych.