Specjalna komisja bada przyczyny tragedii w kopalni „Bielszowice” w Rudzie Śląskiej. W poniedziałek 840 metrów pod ziemią zapalił się metan. Wprawdzie nikt nie zginął, ale 13 górników zostało ciężko poparzonych. Ogień pojawił się w kopalni także wczoraj, pod ziemią nadal trwa akcja gaszenia pożaru.

Kilkanaście metrów pod ziemią w kopalni „Bielszowice” pracuje 6 zastępów ratowniczych, czyli w sumie 30 osób. Zastępy zmieniają się co kilka godzin. Ratownicy ustawiają tamy ze specjalnych materiałów izolacyjnych po to, by odciąć dopływ tlenu do miejsca, gdzie się pali. W ten rejon wtłaczają także azot, który ma ograniczyć zagrożenie metanowe.

Po ustawieniu tam trzeba poczekać aż ogień się wypali – czasami trwa to kilka dni, czasem kilka tygodni.

Kiedy wczoraj w kopalni metan zapalił się ponownie, zakład stanął. Teraz jednak górnicy mogą znów zjeżdżać pod ziemię. Wydobycie wznowiono już na zmianie nocnej. Marian Mazur, rzecznik akcji ratowniczej, mówi, że nie pamięta, aby w ostatnich latach z powodu pożaru wstrzymano wydobycie w całej kopalni.

Dodajmy, że sprawę wypadku w kopalni „Bielszowice” oprócz specjalnej komisji, bada również Prokuratura Okręgowa w Katowicach.

foto RMF

13:25