W dużych aglomeracjach takich, jak Petersburg czy Moskwa, coraz częściej dochodzi do bandyckich napadów na przybyszów z Kaukazu. Ich sprawcami są zazwyczaj skinheadzi związani z ultranacjonalistycznymi ugrupowaniami. A wszystko dzieje się za cichym przyzwoleniem władz, które przymykają oczy na popełniane przestępstwa.

Przed tygodniem dwoje 14-latków i 16-latek zmasakrowali w centrum Moskwy mieszkańca Kaukazu – połamali mu żebra i nos. Ofiara zmarła. Kilka tygodni temu w Petersburgu grupa skinów metalowymi pałkami zabiła Azera, który handlował arbuzami. Morderstwo uwiecznili na kasecie wideo.

Jak oceniają socjologowie, w Rosji jest kilkadziesiąt tysięcy skinheadów. Werbują ich zarówno ultraprawicowe partie, które chcą zdobyć władzę i oczyścić Rosję z obcych, jak i inne nacjonalistyczne organizacje.

Skini działają bezkarnie, gdyż – zdaniem naukowców - ponad połowa Rosjan w taki czy inny sposób popiera hasło Rosja dla Rosjan, a na partie, które otwarcie deklarują się jako faszystowskie, głosuje około 2 proc. wyborców. Co gorsza, zdarza się, iż milicjanci sympatyzują ze skinami.

Moskiewski korespondent RMF Andrzej Zaucha spotkał się z jednym z miejscowych skinheadów. Posłuchaj:

Foto: Archiwum RMF

16:00