Afganistan to nie tylko obecna, czy może już była kryjówka Osamy bin Ladena. To nie tylko twierdza fanatycznych Talibów. Trzeba także wiedzieć, że ten kraj od lat cierpi z powodu suszy i długoletnich konfliktów. Afgańczycy to także w dużej mierze ludzie potrzebujący pomocy z zewnątrz. I taka pomoc dotychczas docierała. Pytanie tylko na ile pieniądze, lekarstwa czy tez żywność z Zachodu na pewno trafiały do biednych i potrzebujących, a na ile było to swoistego rodzaju sponsorowanie ludzi bin Ladena, którzy też potrzebują, tyle tylko, że nieco "inaczej"...

Zagraniczni korespondenci RMF w tych krajach, w których żyją największe skupiska muzułmanów, postanowili sprawdzić na jakich zasadach działają różnego rodzaju fundacje charytatywne, czy ktoś je w jakiś sposób kontroluje, jak rozdzielają finanse oraz żywność i przede wszystkim co, lub też kto jest miejscem przeznaczenia owej pomocy.

Wielka Brytania

Pomoc dociera do Afganistanu za pośrednictwem dwóch organizacji Muslim Aid i Islamic Relief. Obecnie - z uwagi na napiętą sytuację - z terytorium tego kraju wycofano wszystkich brytyjskich pracowników. W rozprowadzaniu darów pomagają teraz sami Afgańczycy. Przedstawicielka Muslim Aid powiedziała RMF, że jej organizacja dysponuje 3000 ton pożywienia, ale ludzi potrzebujących tej pomocy jest około 800 tysięcy. Gdyby Afganistan został zaatakowany przez Stany Zjednoczone i ich sojuszników, niesienie pomocy zwykłym obywatelom byłoby utrudnione, ale nie niemożliwe. Jak zapewniła przedstawicielka fundacji, utworzono by wówczas specjalną strefę bezpieczeństwa, gdzie ludzie potrzebujący ratunku mogliby się schronić i nadal korzystać z humanitarnego wsparcia Zachodu. Władze obu organizacji, zapytane o możliwość dokładnego sprawdzenia, tego co dzieje się z darami w Afganistanie, czy np. nie trafiają do Talibów, zapewnili o uczciwości afgańskich współpracowników. Niestety, nie wykluczyli jednak takiego prawdopodobieństwa. Podobnie jest zresztą z finansami. Tak naprawdę nikt nie kontroluje i nie rozlicza wydatków fundacji pomagających islamistom.

Niemcy

W Niemczech mieszka około 3 milionów muzułamów. Organizacji muzułmańskich w Niemczech jest bardzo dużo i są one rozproszone po całym kraju. Jak udało się jednak ustalić naszemu berlińskiemu korespondentowi Tomaszowi Lejmanowi zazwyczaj nie prowadzą one oficjalnych zbiórek pieniędzy, gdyż oznaczałoby to zarejestrowanie fundacji a ta musiałaby dokładnie rozliczać się z pieniędzy - przede wszystkim z samym fiskusem. Środki zbierane są np. w meczetach, instytucjach islamskich, potem wysyłane są do krajów arabskich. Gdzie? Tego nikt nie chce powiedzieć. Nie ulega jednak wątpliwości, że pieniądze zbierane są dla islamskich gryp terrorystycznych. Jeszcze przed kilkoma dniami w Internecie można było odnaleźć stronę radykalnych islamistów, którzy organizowali taką pomoc. Niemal w każdym większym mieście są takie grupy. Zdaniem Urzędu Ochrony Konstytucji wspierają one również samego Osamę bin Ladena. Do takich organizacji należy np. w Hamburgu tysiąc osób, w Berlinie ponad 400.

Francja

We Francji żyje pięć milionów muzułmanów. Jest tam niezliczona ilość organizacji, szczególnie małych, wręcz dzielnicowych stowarzyszeń, które oficjalnie zbierają pieniądze dla biednych, nie tylko w krajach muzułmańskich, ale zajmują się także pomocą imigrantom w samej Francji. W czasie serii krwawych zamachów, przeprowadzonych sześć lat temu nad Sekwaną przez islamskich fundamentalistów, okazało się, że niektóre z tych stowarzyszeń były tylko przykrywką dla działalności terrorystycznej. W siedzibach kilku z nich znaleziono np. broń, sfałszowane dokumenty i duże sumy pieniędzy w gotówce.

Kontrola finansów tych organizacji oraz miejsc przeznaczenia zbieranych pieniędzy jest bardzo słaba. Teoretycznie sprawdza je policyjna brygada ścigania oszustw finansowych i przestępstw podatkowych oraz urzędy podatkowe. Kontrole te są jednak nieregularne, bardzo wyrywkowe i rzadkie. Tak więc organizacje islamskie mogą robić z zebranymi pieniędzmi co im się podoba. Dlatego też francuski rząd zapowiedział dwa dni temu, że w walce z międzynarodowym terroryzmem nie wystarczy ewentualna interwencja zbrojna – trzeba będzie zacząć ostrzej kontrolować rożnego rodzaju stowarzyszenia i organizacje niosące pomoc. Mają się za to zabrać – rzetelniej niż dotychczas - urzędy podatkowe, policja oraz specjaliści, którzy dotąd zajmowali się przestępstwami prania brudnych pieniędzy.

Do opisanego obrazu należy dodać jeszcze pokątne zbiórki pieniędzy. Według francuskiego kontrwywiadu, pod wieloma meczetami nad Sekwaną, wśród wyznawców Allacha zbierany jest tzw. podatek rewolucyjny na świętą wojnę ze zdemoralizowanym Zachodem.

foto RMF

15:50