Na jednym z krakowskich osiedli trwa akcja usuwania kilkunastu pocisków artyleryjskich pochodzących prawdopodobnie z czasów II wojny światowej. Dla bezpieczeństwa ewakuowano mieszkańców sąsiednich wieżowców.

Akcja potrwa kilka, a nawet kilkanaście godzin. Niewybuchy wykopane z ziemi to prawdopodobnie radzieckie bomby burzące z II wojny światowej. Według saperów pociski stwarzają realne zagrożenie; mimo upływu prawie 60 lat nadal są bardzo niebezpieczne.

Policja postanowiła ewakuować ponad tysiąc mieszkańców pobliskich bloków oraz pracowników położonej nieopodal cukierni. Część ludzi zostanie przeniesiona do szkół i hoteli. Na razie jednak setki z nich stoją w deszczu i marzną. Wielu jest zdenerwowanych i zarzuca przeprowadzającym akcję, że nie powiadomili mieszkańców wcześniej o czekających ich utrudnieniach.

Z mieszkańcami krakowskiego osiedla rozmawiał reporter RMF Grzegorz Nowosielski, posłuchaj:

Na osiedle przyjechały 2 autobusy, by zabrać ewakuowanych mieszkańców. Ale jak do tej zgłosiło się niewielu. Jak się bowiem okazuje, nie wszyscy wiedzą, iż zamiast stać w deszczu i chłodzie mogą się udać do pobliskiej szkoły czy hotelu.

Całe zamieszanie to z pewnością brak szybkich decyzji. Konkretne, o przewiezieniu ludzi do wybranych szkół zapadły dopiero półtorej godziny po rozpoczęciu akcji. Wszystko robione jest bez głowy - mówią mieszkańcy. Przecież wypędzono z domu osoby starsze, chore.

Foto: Piotr Bukowski, RMF Kraków

12:05