Dwóch lat więzienia w zawieszeniu zażądała prokurator dla Mirosława Sz., nauczyciela i opiekuna wycieczki tyskich licealistów w Tatry w styczniu 2003, których pod Rysami porwała lawina. Zginęło wówczas osiem osób.

Było to nie tylko zlekceważenie zasad bezpieczeństwa, ale i przepisów prawa. Takiego zachowania nie można oczekiwać od nauczyciela – powiedziała w wystąpieniu końcowym prokurator Małgorzata Ciężkowska-Gabryś. Wytykała oskarżonemu, że zabrał na Rysy młodych, niedoświadczonych i niewystarczająco przeszkolonych ludzi.

Prokurator zarzuciła też Mirosławowi Sz., że nie zaangażował przewodnika górskiego (sam nie miał takich uprawnień) i zabrał w góry zbyt liczną grupę, lekceważąc przy tym warunki pogodowe.

Przyznała jednak, że wielkie wrażenie wywarł na niej list tyskiej młodzieży, która wspierała oskarżonego. Mówiła, że był bardzo lubiany przez uczniów. Od ponad 20 lat był nauczycielem geografii. Wniosła o dwa lata więzienia w zawieszeniu i zakaz organizacji wycieczek przez pięć lat.

Takiej lawiny nikt nie mógł przewidzieć. Przy takiej skali doświadczenie prawdopodobnie jest nieprzydatne – bronił się Mirosław Sz. Podkreślał, że od 30 lat wspina się w górach i nigdy wcześniej nie miał wypadku. Zawsze chciałem robić coś, czego szkoła nie robi: szkoła nie wychowuje – powiedział.

Obrońca mec. Marek Lesiak powiedział w wystąpieniu końcowym, że nie ma związku pomiędzy zejściem lawiny a tym, że feralnego dnia na Rysy wchodziła wycieczka licealistów. Jego zdaniem, 28 stycznia lawina po prostu „musiała zejść”.

Zdaniem obrony, zaangażowanie przewodnika niczego by nie zmieniło. Odpierając zarzut dotyczący zbyt licznej grupy licealistów, przypomniał, że poza Mirosławem Sz. z wycieczką na Rysy szedł jeszcze drugi opiekun, który zginął w lawinie.