Od 2 do 12 lat więzienia grozi dróżniczce odpowiedzialnej za wypadek, w którym zginał polski rajdowiec Janusz Kulig. Kobieta nie opuściła w piątek wieczorem szlabanów na przejeździe kolejowym w Rzezawie. Wczoraj prokuratura postawiła jej zarzuty.

Prokuratura postawiła 50-letniej kobiecie zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób.

Zarzut został przedstawiony, jednak przesłuchanie kobiety w prokuraturze i doprowadzenie do sądu jest obecnie niemożliwe, ponieważ nadal jest ona w szoku i po zasłabnięciu przewieziono ją do szpitala w Bochni - wyjaśniła Bożena Owsiak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.

Dotąd nie udało się ustalić, dlaczego dróżniczka nie zamknęła szlabanów. Kobieta wiedziała o nadjeżdżającym pociągu relacji Zielona Góra-Zamość, gdyż informowała ją o tym telefonicznie stacja w Bochni.

Prokuratura ustaliła także, że Janusz Kulig na przejeździe miał ograniczoną widoczność z lewej strony, z której nadjechał pociąg. Maszynista widział wjeżdżający na tory samochód i dawał ostrzegawcze sygnały świetlne oraz dźwiękowe, jednak auto się nie zatrzymało. Skład wpadł na samochód, rozbijając go doszczętnie.

Przeprowadzane badania wykazały, że dróżniczka oraz maszynista pociągu byli trzeźwi.

09:15