Zaostrza się konflikt dyplomatyczny między Izraelem a Belgią, który może mieć też szersze konsekwencje. Sąd Najwyższy w Brukseli zadecydował, że Ariel Szaron po zakończeniu kadencji premiera Izraela może być sądzony za masakrę Palestyńczyków w libańskich obozach Sabra i Szatila w 1982 roku.

W Jerozolimie określono decyzję belgijskiego sądu jako skandaliczną. Belgia szuka jedynie pretekstu, by zaszkodzić Izraelowi – uważają ludzie Ariela Szarona. Ambasador Izraela w Belgii został odwołany na konsultację i nie należy spodziewać się jego szybkiego powrotu.

Szef izraelskiego MSZ przekaże dziś ambasadorowi Belgii w Jerozolimie ostrą notę protestacyjną. Belgia nie ma najmniejszego prawa osądzać kogokolwiek w Izraelu – powiedział wczoraj wieczorem Szimon Peres, był szef dyplomacji.

W otoczeniu Szarona mówi się natomiast, że Belgowie mogą równie dobrze w przyszłości wytoczyć amerykańskim oficerom dowodzącym operacjami przeciwko Irakowi. Pojawiło się też pytanie, dlaczego belgijskie sądy nie zajmą się też przywódcą palestyńskim Jaserem Arafatem, którego organizacja przez długie lata zaliczana była do grup terrorystycznych.

W 1982 roku Izrael dokonał inwazji na Liban w celu likwidacji palestyńskich obozów, które służyły jako bazy wypadowe palestyńskich organizacji terrorystycznych. Armia wyrzuciła z Libanu OWP, co jednak przyczyniło się również do sparaliżowania funkcjonowania aparatu władzy w Libanie. Sytuację wykorzystali miejscowi chrześcijanie, którzy w obozach uchodźców dokonali masakry ludności palestyńskiej.

W 1983 roku oficjalne dochodzenie w tej sprawie ustaliło, iż Ariel Szaron ponosił pośrednią winę za wydarzenia w Bejrucie. Wynik tego dochodzenia był przyczyną rezygnacji Szarona. Premiera do sądu już postanowiła pozwać pewna Palestynka, która przeżyła masakrę w Bejrucie. Przyjechała w tym celu, wraz ze swym adwokatem do Belgii, by tam przed międzynarodowym sądem oskarżyć Szarona o zbrodnie przeciwko ludzkości.

09:00