7 dawnych państw komunistycznych - Bułgaria, Estonia, Litwa, Łotwa, Rumunia, Słowacja i Słowenia - oficjalnie przyjęto do NATO podczas ceremonii w Waszyngtonie. To największe rozszerzenie Paktu Północnoatlantyckiego od czasu utworzenia tej organizacji w 1949 roku.

NATO od tej chwili liczy 26 członków, a w jego skład weszły po raz pierwszy państwa, które były częścią byłego Związku Radzieckiego. Są to Estonia, Litwa i Łotwa. W piątek oficjalne powitanie nowych członków sojuszu odbędzie się w Brukseli.

To już nie jest to samo NATO co dawniej, nawet nie to samo, co 5 lat temu, kiedy do sojuszu przyjmowano Polskę, Czechy i Węgry - takie komentarze znaleźć można w amerykańskiej prasie. Być może rację mają ci, wg których kraje środkowej i wschodniej Europy wkraczają do sojuszu będącego na rozdrożu, sojuszu, który nie potrafi znaleźć nowej tożsamości.

Niektórzy przestrzegają, by nie ulegać złudnemu przeświadczeniu, że rozszerzenie NATO i zaraz po nim następujące powiększenie UE oznacza, że Waszyngton może odwrócić uwagę od Europy, ponieważ proces jej demokratyzacji dobiega końca. Poza jej granicami wciąż przecież pozostają Rosja, Ukraina, Białoruś czy republiki kaukaskie. Stany Zjednoczone nie powinny zapominać, że postawienie nowej, żelaznej kurtyny do niczego dobrego nie doprowadzi. Posłuchaj także relacji korespondenta RMF Grzegorza Jasińskiego:

Na plany rozbudowy infrastruktury wojskowej w nowo przyjmowanych krajach bałtyckich Rosja wydaje groźne pomruki, choć jednocześnie zapewnia, że wojny nie będzie. . Minister obrony, Siergiej Iwanow zagroził w artykule prasowym, że jeśli NATO nie porzuci swojej ofensywnej doktryny, to Rosja zmieni podejście do strategii budowy sił zbrojnych, w tym, także do rozbudowy broni jądrowej.

Specjaliści są sceptyczni – przecież Rosja nie ma na to pieniędzy. Nie wierzą również w umocnienie zgrupowania wojskowego w obwodzie kaliningradzkim, tym bardziej, że generał Bałujewskij cały czas nazywa NATO partnerem Rosji.