Zanosi się na przełom w śledztwie w sprawie wąglika. Ponad trzy miesiące po tym, jak media na Florydzie i w Nowym Jorku oraz przedstawiciele Kongresu otrzymali listy zawierające przetrwalniki bakterii, FBI nadal nie wie, kto był ich nadawcą. Jak jednak można przeczytać w dzisiejszym „The New York Timesie”, kluczowa może się okazać pomoc naukowców.

Naukowcy będą próbować ustalić, z którego z laboratoriów posiadających próbki wąglika pochodziły przetrwalniki, których użyto do ataku. Twierdzą oni, że udało się im już określić genetyczne znaki identyfikacyjne, które pomogą w testach. Jest to owoc prac nad odczytaniem całej mapy genetycznej wąglika. Po raz pierwszy udało się ustalić różnice w budowie genetycznej wąglika znalezionego w przesyłce na poczcie i standardowego szczepu. Teraz będzie można sprawdzić pochodzenie wszystkich próbek. Gdyby do tego doszło, byłby to wielki przełom w śledztwie, choć nie oznaczający zatrzymania podejrzanych. W poszczególnych laboratoriach dostęp do próbek miało bowiem wiele osób, ale dzięki ustaleniu miejsca pochodzenia próbki, krąg podejrzanych zmniejszyłby się znacznie.

Foto: Archiwum RMF

16:45