Jaki będzie nowy napis w miejscu upamiętniającym mord Żydów w Jedwabnem, do którego doszło w lipcu 1941 roku? Tym Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Narodu Polskiego zajmie się w maju. Według jej sekretarza generalnego Andrzeja Przewoźnika, teraz - po usunięciu starego pomnika - najważniejsze jest ustalenie miejsca mordu i pochówku tam Żydów. To, zdaniem, gościa programu Krakowskie Przedmieście 27, może być trudne.

"Musimy w możliwie krótkim czasie ustalić precyzyjną lokalizację mogiły, w której spoczywają ofiary mordu 10 lipca 1941 roku. Musimy pamiętać, że na dzień dzisiejszy nie mamy możliwości przeprowadzenia badań archeologicznych, takich klasycznych sondaży bądź też ekshumacji, która niewątpliwie by nam na wszystkie pytania odpowiedziała.” – uważa przewoźnik. Przypomnijmy: w Jedwabnem, w miejscu gdzie jeszcze wczoraj rano stał obelisk upamiętniający mord na Żydach, powstanie nowy pomnik. Ten, na którym widniał napis, że to niemieccy żołnierze spalili żywcem 1600 osób 10 lipca 1941 roku, został usunięty i przewieziony do Muzeum Wojska w Białymstoku. Prace przygotowawcze nad powstaniem nowego pomnika ruszą w przyszłym miesiącu. Obelisk w Jedwabnem usunięto na wniosek sekretarza generalnego Komitetu Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa Narodu Polskiego Andrzeja Przewoźnika, w porozumieniu z radnymi Jedwabnego i wojewodą. Zdaniem Przewoźnika, w miejscu spalenia Żydów w stodole i ich masowej mogiły, stanie betonowy obelisk z wtopioną w niego macewą, czyli żydowskim nagrobkiem ze spalonego drewna. Obiekt będzie miał status cmentarza wojennego, z mogiłą i zarysem fundamentu stodoły. Napis, który znajdzie się na tym pomniku jest jeszcze uzgadniany, między innymi ze środowiskami żydowskimi.

Czy usunięcie pomnika było słuszną decyzją? "Chyba się pospieszyli z tym pomnikiem" - uważa Stefan Niesiołowski, poseł AWS: "Ja zaczekałbym do wyjaśnienia, bo to jest działanie które tworzy klimat, w moim przekonaniu, jakiegoś oskarżenia Polaków za rzeczy nie popełnione. Poczekajmy by ta sprawa wyjaśniła się do końca" – powiedział Niesiołowski. Tymczasem Jerzy Wierchowicz, przewodniczący klubu Unii Wolności uważa, że to dobry krok: "Usunięcie tego pomnika z fałszywą informacją było słuszną decyzją. Należy postawić obelisk, który by świadczył o tym co tam się stało, niezależnie od tego czy jest to prawda dla nas trudna, smutna i tragiczna" – stwierdził Wierchowicz. Szef Unitów Bronisław Geremek zwrócił się do prezydenta Kwaśniewskiego o zorganizowanie spotkania szefów partii politycznych w sprawie Jedwabnego. Chodzi o przygotowanie wspólnego stanowiska dotyczącego mordu na żydowskich mieszkańcach Jedwabnego. Dotychczasowy napis na pomniku brzmiał: "Miejsce kaźni ludności żydowskiej. Gestapo i żandarmeria hitlerowska spaliła żywcem 1600 osób 10 lipca 1941 roku". Po ukazaniu się książki Jana Tomasza Grossa „Sąsiedzi”, opinia publiczna w kraju i za granicą dowiedziała się, że za zbrodnie w Jedwabnem odpowiedzialność ponosi część polskich mieszkańców miasta. Trwa śledztwo Instytutu Pamięci Narodowej mające ustalić stopień odpowiedzialności Niemców za zamordowanie jedwabieńskich Żydów.

Jednak od prawie roku powszechnie wiadomo, że mordzie uczestniczyli także Polacy. Większość Jedwabieńskich Żydów - została spalona w stodole, która należała do Bronisława Śleszyńskiego. W książce Jana Tomasza Grossa "Sąsiedzi" pojawia się wspomnienie, że Śleszyński dobrowolnie przekazał stodołę, wiedząc, że zostaną tam spaleni Żydzi. Żyjąca do dzisiaj jego córka twierdzi jednak, że to Niemcy zmusili jej ojca do oddania stodoły. Z panią Genowefą Śleszyńską rozmawia Katarzyna Gramse Matusiak:

foto Piotr Sadziński i Marcin Wójcicki RMF FM

17:45