Goście popularnego ogródka piwnego w austriackim Innviertel muszą liczyć się z niespodzianką przy rachunku. Właściciel lokalu zdecydował się na niecodzienny krok – po zamknięciu kuchni, a następnie po północy, ceny piwa rosną nawet o 30 procent. To reakcja na rosnące koszty pracy i energii w gastronomii. „To nie jest chęć zysku, ale konieczność przetrwania” – mówi właściciel piwiarni.
Inflacja nie oszczędza nikogo - także austriackich restauratorów. Rosnące ceny energii, wyższe pensje i coraz większe oczekiwania wobec jakości obsługi sprawiają, że właściciele restauracji i barów szukają sposobów, by utrzymać się na rynku. Przykład z Austrii pokazuje, jak dramatyczne bywają decyzje podejmowane przez przedsiębiorców.
W gospodzie w regionie Innviertel wprowadzono nietypową politykę cenową. Klienci, którzy postanowią zostać w lokalu po zamknięciu kuchni, muszą liczyć się z wyższymi rachunkami. Po północy ceny idą w górę ponownie - nawet o 10 do 30 procent. Dla przykładu: kufel piwa, który przed północą kosztuje 5,90 euro, po podwyżce może kosztować już 7,08 euro.
Właściciel lokalu Karl Zuser nie owija w bawełnę. Jego zdaniem, tak jak każdy inny usługodawca, także restaurator ma prawo do wyższej stawki po godzinach pracy.
W rozmowie z dziennikiem "Heute" tłumaczy: Kuchenne godziny powinno się traktować jak godziny otwarcia sklepu. Również rzemieślnik po zamknięciu warsztatu liczy sobie więcej - tak samo powinno być w gastronomii, bo my też podlegamy przepisom.
I dodaje: Jeśli chcesz, żebym tu był (przetrwał - red.), musisz za to zapłacić.
Podkreśla także, że nie jest sposób na dodatkowy zarobek, ale konieczność, która pozwala pokryć ustawowe nadgodziny pracowników.
Nie chcemy wyciągać pieniędzy od ludzi, tylko uświadomić im, że nasz czas też kosztuje - podkreśla właściciel lokalu.
Ci, którzy nie chcą płacić wyższych cen, mają alternatywę. W gospodzie można skorzystać z samoobsługowej lodówki przy wejściu i napić się za standardową cenę, bez obsługi kelnerskiej.
Choć Zuser stawia na pełną przejrzystość, jego decyzja wzbudziła burzę w internecie. Dostałem już za to niezły shitstorm - przyznaje.


