Przed sądem w Krakowie stanął dyr. szpitala im. Rydygiera, którego oskarżono o niezapłacenie w terminie zaliczek na podatek dochodowy od wynagrodzeń. Dyrektor tłumaczy, że nie miał pieniędzy, bo wcześniej musiał kupić leki dla pacjentów.

Same zaliczki podatku trafiły na konto skarbówki kilkanaście dni później. Jednak urząd i tak oskarżył dyrektora. Dzisiaj sąd chciał umorzyć postępowanie, urząd skarbowy nie wyraził jednak na to zgody.

Reprezentująca urząd mecenas nie chciała powiedzieć, dlaczego mimo iż pieniądze wpłynęły na konto urzędu, ten nadal upiera się przy wymierzeniu kary. Dyrektor skarbówki oraz jego rzecznik zgodnie stwierdzili, że nie będą komentować dzisiejszej rozprawy, ponieważ była utajniona.

Obrońca oskarżonego mecenas Jan Widacki nie krył zdumienia postawą urzędu. Dla urzędu skarbowego funkcjonowanie szpitala jest tym samym co funkcjonowanie fabryki, tylko że ta działalność gospodarcza polega na leczeniu ludzi i ratowaniu życia, zdrowia.

Sam oskarżony Krzysztof Kiciński nie rozumie sytuacji, w jakiej się znalazł: Nie wyobrażam sobie podobnej sytuacji, ona jest koszmarna. Oskarżonemu grozi kara do dwóch lat więzienia.

20:15