"Przyjęcie euro przez Polskę stwarzałoby obecnie istotne ryzyka dla zachowania równowagi gospodarczej oraz dalszego procesu konwergencji polskiej gospodarki" - napisał prezes NBP Adam Glapiński w wydawanym przez bank centralny czasopiśmie "Bank i Kredyt". Warto przypomnieć, że to teraz gorący temat w Bułgarii. Komisja Europejska poinformowała kilka dni temu, że ten najbiedniejszy kraj w Unii spełniła wymagane kryteria i może przystąpić do strefy euro 1 stycznia 2026 roku.
- Prezes Narodowego Banku Polskiego opublikował analizę dotyczącą skutków ewentualnego przyjęcie euro przez Polskę.
- Ocenił, że poważnym ryzykiem byłaby utrata korzyści płynących z płynnego kursu złotego oraz utrata możliwości dostosowania stóp procentowych do potrzeb krajowej gospodarki.
- Te dwa czynniki skutkowałyby - w długotrwałej perspektywie - wzrostem bezrobocia i emigracją.
- Glapiński zaznaczył jednak, że „ocena bilansu korzyści i kosztów ekonomicznych przyjęcia euro może się zmienić”.
- Żeby kraj mógł przystąpić do strefy euro, musi spełniać 4 warunki. Jakie? Czy Polska je spełnia? O tym przeczytacie poniżej.
"Bank i Kredyt" to wydawane przez Narodowy Bank Polski czasopismo naukowe, które publikuje artykuły z zakresu ekonomii i finansów. W najnowszym numerze został zamieszczony artykuł prezesa banku centralnego „Ryzyka związane z przedwczesnym przyjęciem euro przez Polskę w świetle teorii optymalnych obszarów walutowych”.
"Teoretyczne rozważania dotyczące optymalnych obszarów walutowych, jak również dotychczasowe funkcjonowanie strefy euro, jasno wskazują, że strefa euro nie stanowi optymalnego obszaru walutowego. Przede wszystkim mobilność czynników produkcji (zwłaszcza pracy) oraz elastyczność cen i płac są w tym obszarze walutowym ograniczone. Jednocześnie nie ma - ze zrozumiałych względów podyktowanych brakiem mandatu demokratycznego - narzędzia fiskalnego, które umożliwiałoby istotny transfer środków do gospodarek dotkniętych asymetrycznym wstrząsem” - napisał prezes NBP Adam Glapiński.
Zwrócił uwagę, że gospodarki strefy euro różnią się pod względem poziomu naturalnych stóp procentowych. Według szefa NBP sprawia to, że stopa procentowa banku centralnego w strefie euro nie może być jednocześnie adekwatna dla wszystkich gospodarek tego obszaru walutowego. Podkreślił, że w przeszłości prowadziło to do powstawania niestabilnych boomów kredytowych w niektórych gospodarkach, co z kolei powodowało silne i długotrwałe spadki aktywności gospodarczej, którym towarzyszył istotny wzrost bezrobocia.
Glapiński ocenił, że byłaby to utrata możliwości dostosowania stóp procentowych do potrzeb krajowej gospodarki po wejściu do strefy euro. W efekcie stopy procentowe po wejściu do strefy euro „często nie byłyby odpowiednie dla fazy cyklu koniunkturalnego, w którym znajduje się Polska”.
„Jednocześnie kształtowałyby się długotrwale na poziomie niższym niż naturalna stopa procentowa. W efekcie przyjęcie euro wiązałoby się z istotnym ryzykiem powstania cyklu boom-bust, a więc przejściowego przyspieszenia aktywności gospodarczej napędzanego wzrostem kredytu, po którym nastąpiłoby załamanie aktywności i wzrost bezrobocia. Przywrócenie równowagi w gospodarce - w warunkach braku możliwości deprecjacji kursu - byłoby długotrwałe, kosztowne społecznie i wiązałoby się z silnym wzrostem bezrobocia oraz emigracją" - ocenił prezes NBP.
Drugim źródłem ryzyka, wynikającego z przyjęcia euro, byłaby utrata korzyści płynących z płynnego kursu złotego. Według szefa banku centralnego, płynny kurs „pozostaje ważnym kanałem absorbującym wstrząsy gospodarcze”. Utrata tych korzyści „zwiększałoby zmienność PKB i bezrobocia w cyklu koniunkturalnym, a także stwarzałoby ryzyko utraty konkurencyjności, osłabienia eksportu i wieloletniej dekoniunktury w przemyśle”.
„W kolejnych dekadach, wraz ze wzrostem zamożności polskiej gospodarki i jej konwergencją w kierunku najzamożniejszych gospodarek Europy Zachodniej, ocena bilansu korzyści i kosztów ekonomicznych przyjęcia euro może się zmienić. Niemniej obecnie bilans ten jest zdecydowanie negatywny” - napisał Adam Glapiński.
Polska zobowiązała się do przyjęcia euro wstępując do Unii Europejskiej, jednak nie została wyznaczona data, do której wymiana złotego na wspólną walutę powinna nastąpić. Aby przyjąć euro, konieczne jest spełnienie kryteriów:
- stabilności cen, co oznacza, że inflacja w kraju przyjmującym wspólną walutę nie powinna być przez rok wyższa o więcej niż 1,5 pkt. proc. niż w trzech krajach strefy euro o najniższej inflacji;
- stabilność stopy procentowej, czyli średnie długoterminowe nominalne stopy procentowe w państwie nie mogą przekraczać o więcej niż 2 punkty procentowe stopy trzech państw członkowskich osiągających najlepsze wyniki;
- deficyt finansów publicznych kraju przyjmującego euro nie powinien być wyższy niż 3 proc. PKB, a dług publiczny nie może być większy niż 60 proc. PKB;
- stabilność kursu walutowego - przez 2 lata waluta kraju przyjmującego musi być utrzymywana w mechanizmie kursowym ERM 2 i w tym okresie nie może notować znacznych odchyleń od kursu wynikającego z ERM 2 oraz nie może dojść do dewaluacji tej waluty w stosunku do euro.
Obecnie nasz kraj nie spełnia żadnego z warunków przyjęcia do strefy euro, aczkolwiek w niektórych przypadkach Komisja Europejska może odstąpić od obowiązku spełniania wszystkich kryteriów.
Warto również zaznaczyć, że do tej pory zarówno premier Donald Tusk, jak i minister finansów Andrzej Domański wielokrotnie deklarowali, że nie ma planów przyjęcia euro przez nasz kraj.
Chorwacja w momencie przystąpienia do strefy euro nie spełniała kryterium długu, ale KE uznała, że ścieżka redukcji długu przyjęta przez rząd chorwacki doprowadzi do spadku długu publicznego poniżej 60 proc. PKB.
4 czerwca Komisja Europejska poinformowała natomiast, że Bułgaria - najbiedniejszy kraj w UE - spełniła wymagane kryteria i może przystąpić do strefy euro 1 stycznia 2026 r. Jeśli Bułgaria przyjmie wspólną walutę, stanie się 21. członkiem strefy euro i drugim po Chorwacji krajem, który dołączy do niej w ciągu ostatniej dekady.


