Południowokoreańskie władze wydały nakaz aresztowania 37 przywódców strajku, który objął państwowe koleje, oraz przedsiębiorstwa energetyki i gazownictwa. Strajkujący domagają się skrócenia czasu pracy i rezygnacji z rządowych planów prywatyzacji tych branż. Rząd uznał strajk za nielegalny.

W 15-milionowym Seulu od rana kursuje dziś zaledwie jedna trzecia pociągów. Nie odnotowano natomiast zakłóceń w dostawach prądu i gazu. Na seulskiej giełdzie, od dawna liczącej się ze strajkiem, ceny akcji nawet wzrosły. Strajk wybuchł w czwartą rocznicę objęcia władzy przez prezydenta Kim De Dzunga, którego rząd zamierza zrestrukturyzować zadłużone przedsiębiorstwa usług publicznych, prywatyzując je. Związki zawodowe są temu przeciwne, obawiając się masowych zwolnień. Związkowcy zapowiadają też rozszerzenie strajku - jutro do protestów ma się przyłączyć około stu tysięcy ludzi, pracowników 140 firm, w tym koncernu samochodowego Hyundai.

Znaczna część mieszkańców Korei Południowej pracuje przez sześć dni w tygodniu, a średni wymiar godzinowy dnia roboczego należy tam do najdłuższych w świecie.

rys. RMF

08:00