Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w lipcu były wyższe o 15,6 proc. niż przed rokiem – wynika z pełnych danych Głównego Urzędu Statystycznego. Wcześniej tzw. szybki szacunek zakładał wzrost o 15,5 proc.

Jak podał GUS, ceny w lipcu 2022 roku w porównaniu z lipcem 2021 roku były wyższe o 15,6 proc. To więcej, niż zakładał tzw. szybki szacunek. Według danych podawanych pod koniec lipca, spodziewano się inflacji na poziomie 15,5 proc. 

Ceny wciąż rosną, jednak już wolniej. Miesiąc do miesiąca wzrost wyniósł 0,5 proc., czyli najmniej od sierpnia 2021 roku. Jak wylicza urząd, największy wpływ na lipcowy odczyt miały wyższe ceny w zakresie mieszkania, żywności oraz rekreacji i kultury. Wzrost osłabiły taniejący transport oraz odzież i obuwie.

Żywność w lipcu była droższa o 15,9 proc. niż przed rokiem. Najszybciej rosły ceny cukru - są wyższe o 47,6 proc. Swoje dołożyła do tego na pewno lipcowa panika cukrowa, w wyniku której tylko w ciągu miesiąca cukier podrożał o 7 proc. Oprócz tego dużo więcej płacimy za tłuszcze roślinne (46,1 proc.), mąkę (38,9 proc.), wołowinę (32,8 proc.). Droższe jest także m.in. pieczywo (29,1 proc.) i mleko (24,3 proc). 

Podrożało użytkowanie mieszkania, co jest wynikiem rosnących cen nośników energii. Kryzys w tej kwestii dotyka niemal całą Europę. Najmocniej zdrożał opał - aż o 131,2 proc. Za gaz płacimy średnio o 44,9 proc. 

W ostatnim miesiącu taniał głównie transport, a to przez spadki cen paliw. Te są tańsze o 2,6 proc. w porównaniu z czerwcem. Rok do roku wciąż jednak płacimy za nie więcej o 36,8 proc. 

Kilka miesięcy płaskiej inflacji

Eksperci spodziewają się, że czeka nas kilka miesięcy z "płaską inflacją". Chodzi o to, że najbliższe odczyty prawdopodobnie będą w okolicach 15,4-15,6 proc. A potem wskaźnik może być niższy, ze względu na spodziewane spadki inflacji bazowej (czyli po wyłączeniu cen żywności i energii). Skoku inflacji można spodziewać się jednak na początku 2023 roku, zwłaszcza jeśli wygaszona zostanie tarcza antyinflacyjna.

Stabilnej inflacji spodziewa się też bank centralny. Szef NBP Adam Glapiński, zaczepiony na wakacjach na molo w Sopocie przez działaczkę Agrounii, powiedział, że przed nami tylko jedna, niewielka podwyżka stóp procentowych o 25 punktów bazowych. Choć oczywiście prezes Narodowego Banku Polskiego nie podejmuje sam decyzji w tej sprawie, tak stabilizacji zdają się oczekiwać także niektórzy członkowie Rady Polityki Pieniężnej.

Władze monetarne mają kilka dowodów na to, że gospodarka spowalnia i dalsze podwyżki stóp procentowych mogą być zbędne. Pogarsza się sytuacja przemysłu, a także zaczęły realnie spadać płace, co jest znakiem, że nie mamy do czynienia z tzw. spiralą płacowo-cenową.

Słabną także oczekiwania inflacyjne. Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych podało, że Wskaźnik Przyszłej Inflacji, prognozujący z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem kierunek zmian cen towarów i usług konsumpcyjnych, w sierpniu - po raz pierwszy od dwóch lat - nieznacznie obniżył się. Jak podkreślają, spada odsetek tych, którzy spodziewają się szybszego niż dotychczas wzrostu cen na rzecz tych, którzy uważają, że będą one rosły wolniej. 

W niektórych krajach inflacja spada

Nieco zmienia się także sytuacja poza granicami naszego kraju. Jeszcze niedawno ceny rosły bardzo szybko wszędzie. Obecnie są kraje, które notują spowolnienie. W Stanach Zjednoczonych w lipcu ceny miesiąc do miesiąca się nie zmieniły. Oczywiście w skali roku to wciąż 8,5 proc., jednak jest to już mniej niż rekordowe 9,1 proc. w czerwcu.

Także u naszego zachodniego sąsiada inflacja spowolniła. Wskaźnik w lipcu w Niemczech wyniósł 7,5 proc., a więc mniej niż w czerwcu. To jednak efekt obniżek podatków na paliwa oraz wprowadzenia biletu na komunikację publiczną za 9 euro, co doprowadziło do spadku cen transport. Eksperci spodziewają się, że w kolejnych miesiącach, ze względu na problemy z energią, inflacja może wrócić do trendu wzrostowego.

Spore problemy mają natomiast Węgry, które jeszcze niedawno, dzięki rządowym działaniom miały niższą inflację od innych krajów w regionie, są na sporej fali. W lipcu wskaźnik CPI wyniósł 13,7 proc. (w czerwcu było to 11,7 proc.). Jeszcze gorzej wyglądają dane o inflacji bazowej, które są na poziomie 16,7 proc. W Polsce ten wskaźnik to ok. 9 proc.