Budżetowy szczyt Unii Europejskiej zakończył się fiaskiem. Spotkanie nie przyniosło żadnego porozumienia. Kolejne odbędzie się najprawdopodobniej dopiero w styczniu.


"Kompromis będzie wymagał więcej czasu, niż sądzili optymiści"

Premier Donald Tusk stwierdził na konferencji prasowej, że efekt rozmów na temat budżetu jest połowiczny. Polega na tym, że wszyscy uczestnicy tego spotkania uznali, że doszło do pewnego zbliżenia stanowisk i że istnieje przestrzeń do osiągnięcia kompromisu - wyjaśnił. Kompromis będzie wymagał więcej czasu, niż sądzili najwięksi optymiści, ci, którzy przypuszczali, że wystarczy to listopadowe spotkanie, aby uzyskać pełne porozumienie - podkreślił.

W kilku sprawach gotowość do porozumienia była wyraźniejsza, niż można się było spodziewać jeszcze kilkanaście godzin temu - stwierdził Tusk, opisując rozmowy w gronie przywódców. Dyskusja toczy się dzisiaj między zwolennikami głębszych cięć i zwolennikami potraktowania propozycji Hermana van Rompuya jako wyjściowej, ale raczej z mniejszymi cięciami. Oczywiście, ta wrażliwość jest różna, w zależność od tego kto ile płaci i kto ile bierze z budżetu europejskiego - podkreślił.

Premier poinformował, że projekt unijnego budżetu, który szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy przedstawi na początku przyszłego roku, nie będzie redukował środków na spójność i wspólną politykę rolną. Nie zdradził jednak, jak konkretnie miałyby być rozłożone pieniądze i jak w szczegółach ta propozycja miałaby się różnić od poprzednich.

Stwierdził też, że rozmowy kuluarowe potwierdziły, iż państwa domagające się największych cięć - m.in. Wielka Brytania, Holandia i Szwecja - nie chcą oszczędzać na spójności i wspólnej polityce rolnej.

Co dalej z budżetem?

Wszystko wskazuje na to, że po zerwanych negocjacjach czeka nas po prostu kolejny szczyt, który prawdopodobnie odbędzie się w styczniu. Ta sytuacja nie jest dobra dla Polski i budzi niepokój Donalda Tuska, który przeczuwa, że kolejny szczyt oznaczać będzie kolejne cięcia.

Zerwanie szczytu to dość zaskakująca decyzja. Jeszcze przed godz. 17 wydawało się, że rozmowy będą trwały do rana. Szef Rady Europejskiej Herman van Rompuy zagroził, że brak kompromisu będzie oznaczał zwołanie kolejnego szczytu za dwa dni, a potem za cztery i tak do skutku.

Van Rompuy: Porozumienie możliwe na początku przyszłego roku

Potencjalnie jest wystarczający poziom zbieżności stanowisk ws. budżetu UE na lata 2014-2020, by osiągnąć porozumienie na początku przyszłego roku - ocenił na konferencji prasowej po szczycie UE przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy. 

Także szef Komisji Europejskiej Jose Barroso podkreślił, że "potrzebna jest jeszcze jedna runda rozmów", bo w osiągnięciu porozumienia przeszkadzają znaczące różnice stanowisk. 

Mamy jeszcze czas. Nie istnieje żaden powód, by działać teraz z nadmiernym pośpiechem - powiedziała po ogłoszeniu fiaska szczytu kanclerz Niemiec Angela Merkel. Podkreśliła, że do przyjęcia budżetu niezbędna jest zgoda wszystkich państw członkowskich, w tym domagającej się znacznych cięć wydatków Wielkiej Brytanii.

Prezydent Litwy Dalia Grybauskaite poinformowała dziś, że przed następnym szczytem UE Herman van Rompuy przedstawi nową propozycję budżetu wspólnoty. Płatnicy netto nie są gotowi, by zaakceptować ten poziom płatności. Chcą, by budżet europejski był jeszcze mniejszy - podkreśliła.

Cameron: Propozycja van Rompuya nie była dość dobra

Przedstawiona propozycja była nie dość dobra - zarówno dla Wielkiej Brytanii jak i dla kilku innych krajów - powiedział po zerwaniu szczytu UE w Brukseli premier Wielkiej Brytanii David Cameron. Stwierdził wręcz, że kompromisowa propozycja budżetu zaprezentowana przez przewodniczącego Rady Europejskiej była tylko "majstrowaniem" przy wydatkach, bo polegała tylko na innym niż poprzednio rozłożeniu środków. Bruksela musi przestać żyć w alternatywnym świecie i zacząć żyć w rzeczywistym - podkreślił. Nie będziemy ciąć narodowych budżetów tylko po to, by tutaj podpisywać się pod zwiększaniem wydatków - podsumował ostro.

"Nie było szans na porozumienie"

To nie jest dobra decyzja ani dla Polski, ani dla Europy - mówi o przedwczesnym zakończeniu unijnego szczytu w Brukseli ekonomista, profesor Witold Orłowski. Liczę, że nie dojdzie do prowizorium budżetowego, tylko że porozumienie dość szybko zostanie osiągnięte - podkreśla.

Według Orłowskiego nie było żadnej szansy na porozumienie na tym szczycie, a sytuacja, w której przedłuża się oczekiwanie na decyzję, może doprowadzić do problemów z wykorzystywaniem funduszy europejskich. Ponadto możemy się spodziewać, że będzie ostra walka o ten budżet. W konsekwencji trzeba będzie poszukiwać kompromisu, a to może oznaczać kompromis między płatnikami a biorcami. Może to oznaczać, że płatnicy zapłacą mniej pieniędzy, a biorcy dostaną ich mniej - przewiduje. Musimy się liczyć, że i my będziemy musieli iść na kompromis - podsumowuje ekspert. Jednocześnie zastrzega, że nie zanosi się na jakieś drastyczne cięcia.